piątek, 22 stycznia 2016

Kochasz? To Pisz!

Hej, hej! 
Wiem dawno mnie nie było... I tak naprawdę nie miałam już motywacji, żeby pisać tego bloga. Straciłam najmniejsze chęci do tworzenia bloga i przerzuciłam się na pisanie opowiadań. Nie wiem czemu, ale blog poszedł w odstawkę i nie wiem kiedy, i czy w ogóle wrócę do pisania bloga regularnie, ale mam dla was niespodziankę z Internetu do końca nie znikam. Do tego możecie znaleźć mnie tutaj: >Fanpage<, który promuje projekt społeczny, który prowadzę wraz z kilkoma dziewczynami. Niespodzianką dla was jest to, że bezpośrednio możecie wziąć w nim udział. Między innymi w taki sposób, że właśnie te wasze opowiadania do szufladki możecie pokazać światu. Oczywiście więcej szczegółów możecie dowiedzieć się na >Facebook'u< oraz >blogu<
Jeżeli zdecydujecie się wziąć udział możecie wysłać nam swoje opowiadania na >e-mail<
Pozdrawiam i zapraszam do udziału W' :) 

sobota, 17 stycznia 2015

*2*

Czwartek (19.12.14r.):
Kiedy to po zajęciach we wtorek wróciłam do domu, miałam kilka minut i musiałam wychodzić, ponieważ umówiłam się w centrum z Rose i Dominic'em, żeby iść coś zjeść, bo ciocia z dziewczynkami wróciła już do Londynu, tata jest w Malibu, a mama we Włoszech na operacji, tak bardzo chciałabym mieć ich zawsze przy sobie, w każdej chwili powiedzieć im co czuje albo, że czegoś potrzebuje, to tak jakby... właśnie mam pustkę... Już jutro przylatują dziadkowie, żeby pomóc nam przy wywożeniu rzeczy i przywiezieniu ich do domku zastępczego, gdyby remont miał potrwać dłużej niż się spodziewamy. A właśnie, bo chyba wam nie mówiłam rodzice stwierdzili przed świętami, że podczas miesiąca, który mamy spędzić u babci w Anglii, zostawią ekipę remontową... Tak bardzo świetny pomysł, poza tym znając ich, od razu po świętach gdzieś polecą, bo... "operacje nie mogą czekać". "Ludzie zaczynają składać zamówienia na ogrody"... Właśnie miałam wychodzić kiedy w kieszeni moich czerwonych rurek zaczął wibrować telefon, wyciągnęłam go nie spiesznie i odebrałam:
-Słucham?- powiedziałam do słuchawki, zamykając drzwi domu i idąc w stronę centrum.
-Hello!- usłyszałam radosny głos w słuchawce, odsunęłam telefon od ucha, żeby sprawdzić kto to, ale nie miałam zapisanego tego numeru, gdy ponownie przyłożyłam telefon do ucha, usłyszałam starszą kobietę trajkocącą do jakieś osoby.
-Przepraszam, ale chyba pomyliła pani numery...- powiedziałam spokojnie
-Ahh... przepraszam- powiedziała zmieszana, jakby największemu wrogowi zdradziła swoją taktykę...
-Do widzenia- powiedziałam i rozłączyłam się widząc na horyzoncie Rose i Dominic'a- Hej- powiedziałam i ucałowałam Rose w policzek, a potem przytuliłam się z Dominic'em czując jego piękne męskie perfumy.- Długo czekaliście?- zapytałam spoglądając na nich
-Nie chwilę. Jak zwykle trzy i pół minuty, księżniczka się spóźniła- zaśmiał się mój przyjaciel patrząc na mnie z góry, co było ciężko przy mnie, bo mam 170cm wzrostu.
-Ej no... wcale nie spóźniam się zawsze trzy i pół minuty, ostatnio tylko tak wypadało...- mruknęłam i sporzałam w czubki moich kozaków, czując się jeszcze niższa przy Dominic'u
-No już nie martw się... Rose też się dziś spóźniła dwie minuty- zaśmiał się chłopak i poklepał mnie po plecach- A teraz opowiadaj jak tam pakowanie? I jak się czujesz z tym, że nie będziesz mnieć mnie... no i jej- pokazał na moją przyjaciółkę- przez cały miesiąc?
-Pakowanie dobrze, prawie wszystko spakowane, a w sobotę już lecę do Londynu, projekt mojego pokoju już u architekta i będę tęsknić, ale chyba za Rose bardziej niż za Tobą ważniaku- powiedziałam z uśmieszkiem i przytuliłam się do Rosie.
-Okey, to możemy już iść coś zjeść? Bo chcę jeszcze dokupić prezent dla mamy, bo nie zdążyłam wcześniej- powiedziała Rose ciągnąc nas w stronę Pizza Hut.
***
-Dziewczyny ja znikam na chwilkę i zaraz wracam- powiedział Dominic i oddalił się od nas w szybkim tempie
-A Ty idziesz ze mną- powiedziałam i poszłam z Rose do Rossman'a. Musisz mi pomóc w wyborze perfum dla Dominic'a...- uśmiechnęłam się mimo wolnie na myśl o tym, mimo tego że nie mam go na Mikołajki klasowe, które mamy jutro to i tak kupuję mu prezent tak samo jak Rose...
***
Weszłam do prawie pustego domu, patrząc na pusty ganek, bez szafy... To było dziwne, wszystkie moje wspomnienia związane z tym miejscem mają przepaść, bo mama stwierdziła, że już jej się nie podoba ten wystrój? U mnie w pokoju zmienia się niewiele, prócz koloru mebli, ścian i podłóg to tylko to, że biurko będę miała w starym gabinecie taty, a tata przenosi się z pracą do biura... ewentualnie mama pozwoliła mu wstawić drugi komputer do gabinetu, ale to tylko ze względu na swoją prace, bo jej też jest czasami potrzebny komputer.
Piątek(20.12.14r.):
-Dominic!- złapałam go przed wejściem na sale po naszych jasełkach, spojrzał na mnie z tym łobuzierskim uśmiechem i pocałował mnie w policzek. Dopiero teraz zobaczyłam, że w ręku ma małą torebkę prezentową
-Proszę Maja- powiedział podając mi torebkę i jeszcze raz całując w policzek. Zawartość torebki była zaskakująca... były w niej dwa czarmsy do mojej bransoletki: lizak oraz konik na biegunach-To na szczęście- powiedział kiedy wyciągnęłam z torebeczki bransoletkę na czarnym rzemyku ze srebrną podkówką.
-Dziękuję- powiedziałam, a w moich oczach zakręciły się łzy
-Nie płacz mała, przecież to nic takiego- powiedział i przytulił mnie, ten gest rozgrzał mnie od środka, w jego obięciach czułam się lepiej bezpieczniej, tak jakby stał nade mną dobry stróż i pokazywał, że właśnie Dominic jest tym wyjątkowym. Uśmiechnęłam się odsuwając nieco od niego
-A to dla Ciebie- wręczyłam mu mała torebkę z mikołajem, chłopak zaraz wyjął z niej mały czarny portfelik, a z niego srebrną zawieszkę do kluczy z wygrawerowanym napisem "Dominic jesteś najlepszy~M." obrócił ją w ręku i uśmiechnął się na widok grawery. Potem wyciągnął z torebki pudełko z perfumami
-Dziękuję- powiedział z wielkim uśmiechem- Szkoda, że nie będzie Cię, aż do lutego... Myślałem, że tegorocznego sylwestra spędzimy we troje- powiedział kiedy razem z Rose ruszyliśmy w stronę naszego stołu.
-Myślę, że sobie beze mnie poradzicie, chociaż też szczerze żałuję, że mnie tu nie będzie i wracam dopiero po feriach, ale tak to jest jak dziadkowie mieszkają w innym kraju.

Sobota(21.12.14r.)
Ehh... kiedy siedziałam w samolocie, wyglądając przez okno, moje myśli cały czas coś zakłócało, właściwie nie coś, a ktosie, który mimo tego, że dalej byli w Polsce czułam, że dalej są przy mnie. Spojrzałam na bransoletki zapięte na moim nadgarstku, były trzy, jedna od Dominica, druga od Rosie, a trzecia była mieszanką wielu osób, które przez długi czas wręczały mi czarmsy do bransoletki, ale moja uwaga mimowolnie uciekała do małej metalowej podkówki. Dopiero po jakimś czasie dopatrzyłam się, że nie tylko Dominic dostał coś z grawerem, ale ja również. Na podkówce było napisane: "Niech szczęście będzie z Tobą~D." Prezenty z graweracją traktowałam w sposób szczególny, był dla mnie dużo ważniejsze niż te zwykłe prezenty.
***
Kiedy dojechaliśmy do domu babci naszym oczom ukazała się willa, wyskoczyłam z samochodu, bo wiedziałam kto czeka w środku, mama z tatą, ciocia Isabell oraz Danny, ciocia Kath z Ben'em, oraz dziewczynki i Damien... No i nie zapominajmy od Ver, której pod dziewczynki już się zaliczyć nie da.
-Maja!- usłyszałam głos Luy, a potem osoby zbiegające ze schodów. Oczywiście z salonu wychyliła się także malutka Gabi, którą wzięłam na ręce. Spojrzałam na mamę, która stanęła w drzwiach kuchni już chcąc mnie zwalić pytaniami na temat wyprowadzki, ale rzuciłam jej spojrzenie mówiące "nie teraz". Po chwili ujrzałam Damiena i Veronicę
-Helou- powiedziałam uśmiechnięta dalej przytulona do najmłodszego członka naszej rodziny- Damien będziesz tak dobry i zaniesiesz moje rzeczy na górę?- zapytałam robiąc słodkie oczy, ale nawet to nie było potrzebne, widać było, że Damien zrobi wszystko dla tych swoich najważniejszych kobietek w życiu, czyli rodziny.

Piątek (16.01.15r.)
Moi rodzice mają dziś 16 rocznicę ślubu to wzruszające, że tak różne od siebie osoby są w stanie tyle ze sobą wytrzymać. Stali w holu prawie gotowi do wyjścia. Tata pomógł założyć mamie czarny płaszcz na jej czarną krótką sukienkę i czarną marynarkę. Tata natomiast ubrany był w jeansy, czarną koszulę i czarną marynarkę.
-Udanej zabawy- zaśmiałam się patrząc na ich uradowane miny, kiedy wyszli usiadłam z dziewczynkami i Ver na podłodze w salonie, gdzie razem spędziłyśmy miły wieczór. Gabi tak się do mnie przywiązała, że nie jestem w stanie jej od siebie odkleić... Bawić się z Mają... Maja ma mnie wykąpać... Niech Maja przeczyta mi bajkę na dobranoc.... Kiedy to w końcu weszłam na poddasze gdzie pokój dzieliłam z Veronicą i wzięłam do ręki swój miętowy laptop. Włączyłam go i to był pierwszy raz po sylwestrze, kiedy po niego sięgnęłam. Usiadłam na parapecie gigntycznego okna i poczekałam, aż wszystko mi się włączy. Po kilku chwilach, na Skypie wyskoczyło mi mnóstwo powiadomień o tym, że mam wiadomość. Były to wiadomości z przewagą od dwóch osób. Rose i Dominic... Nie wiedziałam się z nimi tak długo, te 4 tygodnie miały za szybko, nie miałam czasu. Kiedy spojrzałam na osoby dostępne, i Rose i Dominic byli aktywni, więc do nich zadzwoniłam na naszej prywatnej konferencji, oczywiście szybko odebrali oboje, kiedy zobaczyłam ich radosne miny sama się uśmiechnęłam od ucha do ucha.
***
Leżałam na łóżku już długo po północy kiedy skończyłam rozmowę z przyjaciółmi... zaczęłam rozmyślać na temat tego co się dzieje i o świętach które były tak cudowne w rodzinnym gronie.. I sylwester na skypie z przyjaciółmi... A potem nastąpił mój sen, kiedy to zerwałam z Dominic'em, to było takie realne. Nasza przyjaźń w tamtej chwili zginęła.



*WIEM! Porzuciłam bloga... Ale wracam i mam nadzieję, że będę tutaj regularnie. Macie coś do czytania, a ja już szykuję następnego posta specjalnie dla Was, obiecuję, że będzie z mniejszego odstępu czasowego!*
Do kolejnego W'.

środa, 1 października 2014

*1*

Wtorek:
-A od wschodu ocean indyjski- powiedziała pani od geografii. Omawialiśmy właśnie położenie Afryki, kiedy nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi.
-Proszę- powiedział ktoś z tyłu ze śmiechem na ustach, ponieważ była już to trzecia osoba, która nam przeszkodziła podczas tej lekcji. Najpierw była pani pedagog z ogłoszeniem, że trzeba zanieść deklarację, który język będziemy zdawać na egzaminie, a potem pani od fizyki, aby zebrać pieniądze na wycieczkę, na którą mamy udać się w czwartek. A teraz naszym oczom ukazała się szczupła pani dyrektor z burzą ciemnych loków i szarej sukience z wielkim uśmiechem na twarzy. Za panią D. stała dziewczyna w naszym wieku, ubrana w czarne rurki i czarną bluzę z białym napisem.
-To jest Ami Hard- przedstawiła ją dyrektorka- Od dziś będzie chodzić z wami do klasy, mam nadzieję, że miło ją przywitacie- uśmiechnęła się kończąc swoją wypowiedź
-A ja mam pytanie!- krzyknął, któryś z chłopaków siedzących w ławce przede mną i Rosie.
-Słucham?- zapytała dyra ostrzejszym tonem, ale dalej się uśmiechała
-Czy Ami jest emo?!- krzyknął Jacob śmiejąc się wraz z David'em, a do nich po chwili dołączyła reszta chłopaków, a potem śmiech wydobywał się ze wszystkich ust uczniów klasy 3a. Do śmiechu nie było tylko Ami, geografce i dyrektorce, którą dosłownie zamurowało.
-Ej… Jacob, to Ty nigdy chyba emo nie widziałeś…- rzuciła Chloe
-Bo jeżeli ona jest emo, to ja jestem rusałka- zaśmiała się dziewczyna siedząca w pierwszej ławce. Ami obróciła się i wyszła z Sali, ja podniosłam się z miejsca, a pani od geografii tylko delikatnie kiwnęła głową, a wiedziałam, że mogę już wyjść i znaleźć tą dziewczynę. Znalazłam ją po chwili w szkolnej ubikacji, stała tyłem do drzwi rękami oparta o parapet, a na nim leżała jej torba, z której wysunęło się kilka książek i przeźroczysty woreczek.
-Hej- powiedziałam na tyle głośno, żeby dziewczyna usłyszała i na tyle cicho, żeby po korytarzu nie rozeszło się echo, oparłam się o framugę drzwi. Dziewczyna podskoczyła i obróciła się, kiedy usłyszała mój głos.
-Co tu robisz?- zapytała blondynka podnosząc brew do góry, wsuwając zawartość torby z powrotem do niej.
-Chciałam sprawdzić czy wszystko okej- powiedziała idąc w jej kierunku
-Nie rozumiem o co Ci chodzi. Nic się nie stało, koniec wzruszającej historii- mruknęła i przeszła obok mnie, ale nie skierowała się w stronę sali przyrodniczej gdzie udałam się ja i weszłam chwilę przed dzwonkiem, wrzuciłam swoje rzeczy do torby i ruszyłam pod sale matematyczną, gdzie mieliśmy matematykę z wychowawczynią. Stanęłam przed ławką gdzie siedziała już: Meggy, Clara i Luna, obok mnie stanęła Rose. Ktoś dużo wyższy stanął za mną i otoczył mnie ramieniem w tali-wiedziałam kto to. Był to Dominic (Nie! To nie to co myślicie! To jest mój przyjaciel!)
-Wydaje mi się, że ta nowa dziewczyna ćpa- powiedział do pozostałych osób, które zgromadziły się w okolicy ławki.
-Proszek? Czy może kredę?- zapytała widocznie rozbawiona tym stwierdzeniem Meggy. Stałam cicho i wsłuchiwałam się w ich zaciętą rozmowę na temat tego jaka to nowa jest czy tam nie jest, ale doszłam do wniosku, że warto podzielić się informacją na temat Nowej, jak to ją ładnie nazwaliśmy podczas tej rozmowy.
-Jak za nią poszłam to miała woreczek z białym proszkiem i wątpię, żeby była to kreda- powiedziałam i w jednej chwili wszystkie 12 par oczu zwróciły się na mnie. Uratował mnie dzwonek! Uff… już myślałam, że będą się tak na mnie gapić…
Po chwili przed nami pojawiła się nasza wychowawczyni, którą nazywamy Pingwinem… Bo chodzi jak Pingwin, jest starszą kobietą o ciemnych krótkich włosach i dalej upiera się, że są naturalne!
-Dziś będziemy mieli godzinę wychowawczą, a w poniedziałek będziemy mieli dwie matematyki z tego powodu, że do naszej klasy przybyła nowa osóbka. Ami- powiedziała, kiedy wszyscy siedzieliśmy już na swoich miejscach.- Ami opowiesz nam coś o sobie?- zapytała, a Nowa się podniosła.
-Nazywam się Ami Hard, mam 15 lat i od 3 lat podróżuję po całej Europie, a przez poprzednie dwa, mieszkałam w różnych częściach Stanów Zjednoczonych. Przez 10 lat swojego życia mieszkałam w Anglii. Co do USA mieszkałam w Miami, Nowym Yorku i kilku innych mniej znanych. Z państw Europejskich mieszkałam w Hiszpanii, Francji, Włoszech, Niemiec, Austrii, Węgrach, Chorwacji oraz Danii. Mówię płynnie w 8 językach: Angielskim, Polskim, Francuskim, Niemieckim, Włoskim, Rosyjskim, Hiszpańskim, Węgierskim. Obecnie mieszkam z ojcem i starszym bratem.- Dziewczyna wciągnęła głośno powietrze i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Do końca dnia wszyscy byli przeciwko Nowej. Traf chciał, że mamy w czwartek wycieczkę, a Ami jedzie z nami…

Piątek:
Uff... Wczorajsza wycieczka, była bardzo udana, bardzo się cieszę z tego, że się trochę "zintegrowaliśmy". Lublin jest naprawdę ślicznym miastem... Co do Ami... dalej jest naszym klasowym wyrzutkiem. Siedzi sama, przerwy spędza sama... I dalej są podejrzenie, że pożądnie ćpa.
Kiedy na muzyce nowy pan zaczął czytać listę poprosił, aby wyczytana osoba się podnosiła, ale żeby trochę utrudnić mu życie i pomieszać, postanowiliśmy, że będzie się podnosić ktoś inny.
-Black John-przeczytał pierwsze nazwisko
-Jestem!- Na nogi stanął Jacob
-Candy Lua
-Luna! Jestem!- podniosła się Dominiqua na drugim końcu sali
-Dragomir Meggy- przeczytał następne nazwisko po którym leniwie podniosła się Clara
-Jestem
-Evans Rose
-jestem- powiedziała Chloe, wow... że ona się na to zgodziła
-Hard Ami
-Jestem- powiedziała nowa, która nie zabawiła się z nami w zabawę z panem od muzyki.
-Monica Hathway
-Jestem- powiedziała rudowłosa Meggy
-Holland David
-Tu- powiedział Scott
-Johnson Michael
-Tutaj- powiedział John
-Korrin Jack- podniósł się chłopak siedzący w drugiej ławce, który miał na imię Marcus i raz nie zdał, więc był od nas starszy.
-Maccall Scott
-Jestem- podniósł się wysoki i umięśniny Michael
-Mraz Jacob
-tuu!- krzyknął Jack wymachując rękami przed oczami pana od muzyki
-Redd Chloe
-Jestem- powiedziałam podnosząc się z miejsca, a po chwili ponownie siadając
-Dominic River
-Mhm- powiedział podnosząc się David
-Rodriguez Markus
-Tu- powiedział mój bliski kolega siedzący za mną
-Dominiqua Snake
-Tu!- krzyknęła moja przyjaciółka, pokazując swoje proste ząbki
-Snowhite Clara- rękę podniosła siedząca obok niej Luna
-I ostatnia Maja Strid
-Jestem- odpowiedziała za mnie Monica
Po tym incydencie nasza lekcja minęła w naprawdę dobre atmosferze, która pozostała z nami do matmy, kiedy to Pingwin ochrzanił nas za to, że podpuściliśmy pana od muzyki, który jest według niej bardzo przystojny... Tylko, że gust 60-latki, a 15-latków jest troszeczkę <BARDZO> inny...
***
-Wyciągnijcie potrzebne wam rzeczy do lekcji, a ja za chwilę wrócę- powiedziała pani od historii, kiedy mieliśmy zacząć lekcję. Kiedy za panią drzwi się zamknęły Dominic dostał ode mnie zeszytem po głowie, piórniki Monici i Meggy wylądowały na podłodze, podobnie jak mój i Rose, tylko że nasze były zamknięte, a zawartość piórnika dziewczyn wylądowała na podłodze. Kiedy wszyscy rzucili się aby to pozbierać na korytarzu rozległy się kroki historyczki...
-Szybko do ławek!- pisnęła Luna, która została pociągnięta za włosy przez któregoś z chłopaków z drugiej ławki... Ach te dzieci...
Kiedy to do klasy weszła pani od historii wszystko było w nienaruszonym stanie i nie było śladu po papierkach i długopisach, które latały po całej sali.
***
-Ej Majka- usłyszałam za swoich pleców głos Dominic'a
-Tak?- zapytałam obracając się do niego
-Co dziś robicie dziewczyny?- zapytał podchodząc do mnie i do Rose
-Idziemy do galerii, a potem Rose ma coś do załatwienia, więc mnie zostawi!- zrobiłam smutną minę, a Dominic objął mnie swoim wytatuowanym ramieniem
-Nie przeżywaj ja się tobą zajmę- zaśmiał się i całą trójką ruszyliśmy w stronę centrum handlowego.
***
Po kilku godzinach krążenia po galerii, Rosie się gdzieś zmyła, a ja zostałam sama z Dominic'em, moje torby z zakupami w połączeniu z moją szkolną tobą zaczęły mi ciążyć, więc moje tobołki przejął Dominic i zaproponował, żebyśmy wrócili do domu. Szliśmy, on obejmował mnie ramieniem, a ja się śmiałam jak głupia z jego "śmiesznych" kawałów. Kiedy stanęliśmy pod moim domem...
-Wejdziesz?- zaproponowałam biorąc od niego moje rzeczy
-Nie, mam coś do załatwienia- powiedział i pocałował mnie w policzek- Na razie Majka- uśmiechnął się i ruszył w stronę swojego domu, który znajdował się dwa domy dalej.
-Pa Dominc- szepnęłam i ruszyłam w stronę domu. Coś było nie ten teges, bo drzwi do domu, były otwarte, a przed wyjściem z domu na pewno je zamknęłam...
-Maja!- usłyszałam moje imię wypowiedziany przez tak piskliwy głosik, że druga taka próba mogła by się skończyć ogłuchnięciem. Oczywiście rozpoznałam ten głosik. Należał do jednej z moich najmłodszych kuzynek, czyli Luy...
-Hej Lua! Miło Cię widzieć... Ale... co Ty tu tak właściwie robisz?- zapytałam po Polsku, bo dziewczynka znała i lubiła jak mówiło się do niej po Polsku, jak i po Angielsku. To było dla niej naturalne, bo ciocia Kath często mówiła do dziewczynek po Polsku...
-Bo ciocia Kasia wyjechała, a wujek Nicolas miał jakieś tak ważne sprawy do załatwienia w Stanach, więc ciocia poprosiła mamę, żeby przyjechała i się Tobą trochę zajęła- powiedziała na jednym wdechu opierając się o ścianę w przedsionku.
-Ej! Przecież nie mam dwóch lat, żeby ktoś musiał się mną zajmować.- mruknęłam zostawiając moje miętowe trampki w przejściu i idąc w stronę kuchni, gdzie ciocia właśnie karmiła małą Gabi.- Nie mów, że Ben też przyjechał- jęknęłam podchodząc do małej przy stoliku
-Nie, on musiał zostać w pracy- powiedziała ciocia, stawiając Gabriellę na podłodze- Lua, zabierz Gabi do pokoju- powiedziała do swojej starszej córki, gdy dziewczynki zniknęły z pola widzenia, Kath od razu poruszyła temat GO- A co to za chłopak, który Cię pod dom odprowadza?- uśmiechnęła się
-Przyjaciel- uśmiechnęłam się i poczułam, że się rumienię, więc szybko odwróciłam się w stronę lodówki i wyciągnęłam z niej sok, nalałam go sobie do szklanki, którą wcześniej wyciągnęłam z szafki.
-Jasne- zaśmiała się Kath i rozmowa nagle się skończyła, bo Gabi zaczęła płakać.

środa, 24 września 2014

Wstęp

Kiedy zaczęłam myśleć nad życiem Majki na początku szkolnego roku stwierdziłam, że jest zbyt idealne, czego od początku nie chciałam. Niestety wyszło inaczej, więc chcę zacząć od początku. Tamto zostanie jakby inną historią, która nigdy się nie skończy. Nie miałam pomysłu na dalsze losy „Idealnej Majki”, więc chcę trochę uciec do przodu… Chcę, żeby było inaczej i ich losy potoczyły się inaczej…
Dziś krótko chcę przedstawić wam najważniejsze osoby i losy głównej bohaterki do czasu zanim pojawiła się tutaj.
Główną bohaterką zostanie Maja Strid piętnastoletnia uczennica gimnazjum i córka trzydziestosiedmioletniej Katarzyny, która wychowała się w Polce, kiedy to na studia wyjechała do Wielkiej Brytanii, miała wtedy niespełna dziewiętnaście lat, rozpoczęła studia medycznie. Podczas studiów, które z początku nie szły jej najlepiej poznała Jack’a Strid wysokiego bruneta o ciemnych oczach, który był studentem drugiego roku studiów architektonicznych. Z początku chłopak był tylko zwykłym kolegą, ale po dwóch latach stał się kimś więcej, coraz bardziej się do siebie zbliżali… Pobrali się, a podczas przedostatniego roku jej studiów, przyszła na świat ich córeczka, przez kilka lat mieszkali w Anglii wraz z rodzicami Jack’a, Kristin oraz John’em, oraz ich najmłodszą córką- Kath. Druga siostra Jack’a- Izabell w tamtym czasie mieszkała już z mężem oraz dwójką pociech w Paryżu. Gdy Maja miała lat pięć wrócili do Polski, gdzie mieszkają do dziś.
Dziadkowie dalej mieszkają w Londynie. Izabell wraz z Danny’m oraz Damien’em lat siedemnaście, oraz Veronicą lat piętnaście w Paryżu. Kath wyszła za mąż za Ben’a i także ma dwie córki sześcioletnią Luę i dwuletnią Gabrielle, mieszkają w Londynie. Katarzyna jest kardiochirurgiem, a Jack jest architektem krajobrazu i ma firmy na całym świecie, więc dziewczynka albo często podróżuje albo zostaje w domu sama zazwyczaj na jeden-dwa dni ten czas najczęściej spędza z Rosie Evans swoją najlepszą przyjaciółką – dziesięć lat znajomości robi swoje. Rose jest piętnastoletnią dziewczyną, która przez większość dzieciństwa nie miała ojca, dopiero pięć lat temu jej mama związała się z mężczyzną na dłużej. Niestety prócz przyjaciółki ma jeszcze wroga… Właściwie to nie jest jej wróg. W każdym bądź razie Chloe, ucząca się dość dobrze dziewczyna z dobrej rodziny… ROZBITEJ rodziny, która trzyma się w ściśle określonym gronie osób, dość wredna i pyskata, przybyła do klasy Mai w wieku dziesięciu lat i wtedy była strasznie zamknięta w sobie, ale przy jej dwóch przyjaciółkach potem zaczęła się rozkręcać do tego stopnia, że osoby wokół zaczęły być do niej sceptycznie nastawione i starały się jej unikać.

niedziela, 14 września 2014

Informacja!

Jak można zauważyć zniknęły wszystkie posty z obiczam-te...  więc kila informacji, żebyście się nie martwili...
  • obiczam będzie prowadzone inaczej 
  • zmieni się większość rzeczy 
  • wszystkie poprzednie rozdziały można przeczytać  tam... w sensie w stronie "Poprzednia wersja opowiadania" -> 
  • W najbliższym czasie pojawi się pierwszy rozdział 
  • Co środę będę wrzucała rozdziała zaczynając od następnej środy 
  • Teraz musicie dać mi trochę czasu na ogarnięcie wszystkiego
  • W niedalekiej przyszłości tam znajdzie się druga strona z bohaterami. -> 
To było by na tyle... Liczę na waszą pomoc... Więcej dowiecie się w środę...