sobota, 17 stycznia 2015

*2*

Czwartek (19.12.14r.):
Kiedy to po zajęciach we wtorek wróciłam do domu, miałam kilka minut i musiałam wychodzić, ponieważ umówiłam się w centrum z Rose i Dominic'em, żeby iść coś zjeść, bo ciocia z dziewczynkami wróciła już do Londynu, tata jest w Malibu, a mama we Włoszech na operacji, tak bardzo chciałabym mieć ich zawsze przy sobie, w każdej chwili powiedzieć im co czuje albo, że czegoś potrzebuje, to tak jakby... właśnie mam pustkę... Już jutro przylatują dziadkowie, żeby pomóc nam przy wywożeniu rzeczy i przywiezieniu ich do domku zastępczego, gdyby remont miał potrwać dłużej niż się spodziewamy. A właśnie, bo chyba wam nie mówiłam rodzice stwierdzili przed świętami, że podczas miesiąca, który mamy spędzić u babci w Anglii, zostawią ekipę remontową... Tak bardzo świetny pomysł, poza tym znając ich, od razu po świętach gdzieś polecą, bo... "operacje nie mogą czekać". "Ludzie zaczynają składać zamówienia na ogrody"... Właśnie miałam wychodzić kiedy w kieszeni moich czerwonych rurek zaczął wibrować telefon, wyciągnęłam go nie spiesznie i odebrałam:
-Słucham?- powiedziałam do słuchawki, zamykając drzwi domu i idąc w stronę centrum.
-Hello!- usłyszałam radosny głos w słuchawce, odsunęłam telefon od ucha, żeby sprawdzić kto to, ale nie miałam zapisanego tego numeru, gdy ponownie przyłożyłam telefon do ucha, usłyszałam starszą kobietę trajkocącą do jakieś osoby.
-Przepraszam, ale chyba pomyliła pani numery...- powiedziałam spokojnie
-Ahh... przepraszam- powiedziała zmieszana, jakby największemu wrogowi zdradziła swoją taktykę...
-Do widzenia- powiedziałam i rozłączyłam się widząc na horyzoncie Rose i Dominic'a- Hej- powiedziałam i ucałowałam Rose w policzek, a potem przytuliłam się z Dominic'em czując jego piękne męskie perfumy.- Długo czekaliście?- zapytałam spoglądając na nich
-Nie chwilę. Jak zwykle trzy i pół minuty, księżniczka się spóźniła- zaśmiał się mój przyjaciel patrząc na mnie z góry, co było ciężko przy mnie, bo mam 170cm wzrostu.
-Ej no... wcale nie spóźniam się zawsze trzy i pół minuty, ostatnio tylko tak wypadało...- mruknęłam i sporzałam w czubki moich kozaków, czując się jeszcze niższa przy Dominic'u
-No już nie martw się... Rose też się dziś spóźniła dwie minuty- zaśmiał się chłopak i poklepał mnie po plecach- A teraz opowiadaj jak tam pakowanie? I jak się czujesz z tym, że nie będziesz mnieć mnie... no i jej- pokazał na moją przyjaciółkę- przez cały miesiąc?
-Pakowanie dobrze, prawie wszystko spakowane, a w sobotę już lecę do Londynu, projekt mojego pokoju już u architekta i będę tęsknić, ale chyba za Rose bardziej niż za Tobą ważniaku- powiedziałam z uśmieszkiem i przytuliłam się do Rosie.
-Okey, to możemy już iść coś zjeść? Bo chcę jeszcze dokupić prezent dla mamy, bo nie zdążyłam wcześniej- powiedziała Rose ciągnąc nas w stronę Pizza Hut.
***
-Dziewczyny ja znikam na chwilkę i zaraz wracam- powiedział Dominic i oddalił się od nas w szybkim tempie
-A Ty idziesz ze mną- powiedziałam i poszłam z Rose do Rossman'a. Musisz mi pomóc w wyborze perfum dla Dominic'a...- uśmiechnęłam się mimo wolnie na myśl o tym, mimo tego że nie mam go na Mikołajki klasowe, które mamy jutro to i tak kupuję mu prezent tak samo jak Rose...
***
Weszłam do prawie pustego domu, patrząc na pusty ganek, bez szafy... To było dziwne, wszystkie moje wspomnienia związane z tym miejscem mają przepaść, bo mama stwierdziła, że już jej się nie podoba ten wystrój? U mnie w pokoju zmienia się niewiele, prócz koloru mebli, ścian i podłóg to tylko to, że biurko będę miała w starym gabinecie taty, a tata przenosi się z pracą do biura... ewentualnie mama pozwoliła mu wstawić drugi komputer do gabinetu, ale to tylko ze względu na swoją prace, bo jej też jest czasami potrzebny komputer.
Piątek(20.12.14r.):
-Dominic!- złapałam go przed wejściem na sale po naszych jasełkach, spojrzał na mnie z tym łobuzierskim uśmiechem i pocałował mnie w policzek. Dopiero teraz zobaczyłam, że w ręku ma małą torebkę prezentową
-Proszę Maja- powiedział podając mi torebkę i jeszcze raz całując w policzek. Zawartość torebki była zaskakująca... były w niej dwa czarmsy do mojej bransoletki: lizak oraz konik na biegunach-To na szczęście- powiedział kiedy wyciągnęłam z torebeczki bransoletkę na czarnym rzemyku ze srebrną podkówką.
-Dziękuję- powiedziałam, a w moich oczach zakręciły się łzy
-Nie płacz mała, przecież to nic takiego- powiedział i przytulił mnie, ten gest rozgrzał mnie od środka, w jego obięciach czułam się lepiej bezpieczniej, tak jakby stał nade mną dobry stróż i pokazywał, że właśnie Dominic jest tym wyjątkowym. Uśmiechnęłam się odsuwając nieco od niego
-A to dla Ciebie- wręczyłam mu mała torebkę z mikołajem, chłopak zaraz wyjął z niej mały czarny portfelik, a z niego srebrną zawieszkę do kluczy z wygrawerowanym napisem "Dominic jesteś najlepszy~M." obrócił ją w ręku i uśmiechnął się na widok grawery. Potem wyciągnął z torebki pudełko z perfumami
-Dziękuję- powiedział z wielkim uśmiechem- Szkoda, że nie będzie Cię, aż do lutego... Myślałem, że tegorocznego sylwestra spędzimy we troje- powiedział kiedy razem z Rose ruszyliśmy w stronę naszego stołu.
-Myślę, że sobie beze mnie poradzicie, chociaż też szczerze żałuję, że mnie tu nie będzie i wracam dopiero po feriach, ale tak to jest jak dziadkowie mieszkają w innym kraju.

Sobota(21.12.14r.)
Ehh... kiedy siedziałam w samolocie, wyglądając przez okno, moje myśli cały czas coś zakłócało, właściwie nie coś, a ktosie, który mimo tego, że dalej byli w Polsce czułam, że dalej są przy mnie. Spojrzałam na bransoletki zapięte na moim nadgarstku, były trzy, jedna od Dominica, druga od Rosie, a trzecia była mieszanką wielu osób, które przez długi czas wręczały mi czarmsy do bransoletki, ale moja uwaga mimowolnie uciekała do małej metalowej podkówki. Dopiero po jakimś czasie dopatrzyłam się, że nie tylko Dominic dostał coś z grawerem, ale ja również. Na podkówce było napisane: "Niech szczęście będzie z Tobą~D." Prezenty z graweracją traktowałam w sposób szczególny, był dla mnie dużo ważniejsze niż te zwykłe prezenty.
***
Kiedy dojechaliśmy do domu babci naszym oczom ukazała się willa, wyskoczyłam z samochodu, bo wiedziałam kto czeka w środku, mama z tatą, ciocia Isabell oraz Danny, ciocia Kath z Ben'em, oraz dziewczynki i Damien... No i nie zapominajmy od Ver, której pod dziewczynki już się zaliczyć nie da.
-Maja!- usłyszałam głos Luy, a potem osoby zbiegające ze schodów. Oczywiście z salonu wychyliła się także malutka Gabi, którą wzięłam na ręce. Spojrzałam na mamę, która stanęła w drzwiach kuchni już chcąc mnie zwalić pytaniami na temat wyprowadzki, ale rzuciłam jej spojrzenie mówiące "nie teraz". Po chwili ujrzałam Damiena i Veronicę
-Helou- powiedziałam uśmiechnięta dalej przytulona do najmłodszego członka naszej rodziny- Damien będziesz tak dobry i zaniesiesz moje rzeczy na górę?- zapytałam robiąc słodkie oczy, ale nawet to nie było potrzebne, widać było, że Damien zrobi wszystko dla tych swoich najważniejszych kobietek w życiu, czyli rodziny.

Piątek (16.01.15r.)
Moi rodzice mają dziś 16 rocznicę ślubu to wzruszające, że tak różne od siebie osoby są w stanie tyle ze sobą wytrzymać. Stali w holu prawie gotowi do wyjścia. Tata pomógł założyć mamie czarny płaszcz na jej czarną krótką sukienkę i czarną marynarkę. Tata natomiast ubrany był w jeansy, czarną koszulę i czarną marynarkę.
-Udanej zabawy- zaśmiałam się patrząc na ich uradowane miny, kiedy wyszli usiadłam z dziewczynkami i Ver na podłodze w salonie, gdzie razem spędziłyśmy miły wieczór. Gabi tak się do mnie przywiązała, że nie jestem w stanie jej od siebie odkleić... Bawić się z Mają... Maja ma mnie wykąpać... Niech Maja przeczyta mi bajkę na dobranoc.... Kiedy to w końcu weszłam na poddasze gdzie pokój dzieliłam z Veronicą i wzięłam do ręki swój miętowy laptop. Włączyłam go i to był pierwszy raz po sylwestrze, kiedy po niego sięgnęłam. Usiadłam na parapecie gigntycznego okna i poczekałam, aż wszystko mi się włączy. Po kilku chwilach, na Skypie wyskoczyło mi mnóstwo powiadomień o tym, że mam wiadomość. Były to wiadomości z przewagą od dwóch osób. Rose i Dominic... Nie wiedziałam się z nimi tak długo, te 4 tygodnie miały za szybko, nie miałam czasu. Kiedy spojrzałam na osoby dostępne, i Rose i Dominic byli aktywni, więc do nich zadzwoniłam na naszej prywatnej konferencji, oczywiście szybko odebrali oboje, kiedy zobaczyłam ich radosne miny sama się uśmiechnęłam od ucha do ucha.
***
Leżałam na łóżku już długo po północy kiedy skończyłam rozmowę z przyjaciółmi... zaczęłam rozmyślać na temat tego co się dzieje i o świętach które były tak cudowne w rodzinnym gronie.. I sylwester na skypie z przyjaciółmi... A potem nastąpił mój sen, kiedy to zerwałam z Dominic'em, to było takie realne. Nasza przyjaźń w tamtej chwili zginęła.



*WIEM! Porzuciłam bloga... Ale wracam i mam nadzieję, że będę tutaj regularnie. Macie coś do czytania, a ja już szykuję następnego posta specjalnie dla Was, obiecuję, że będzie z mniejszego odstępu czasowego!*
Do kolejnego W'.