Poprzednia wersja opowiadania

I
To ja Majka zauroczona chłopakiem, który nigdy na mnie nie spojrzy, a co najgorsze ma dziewczynę. A może zacznę od początku... No to tak, mam na imię Maja Strid,  niecałe 16 lat i świra na punkcie Max'a Hard'a 17-letniego chłopaka, który 7 lat temu przyleciał do Polski po śmierci matki, z ojcem i siostrą w moim wieku. Z Ami się jeszcze spotkacie, bo to moja najka :) W paczce jest nas więcej, oczywiście jest jeszcze wiecznie zakręcona Rosie. Max ma innych znajomych i szczerze mówiąc rozmawiam z nim tylko chwilę, ale moment to co piszę nie ma żadnego sensu!! Zaczniemy od tego że... W sumie nie wiem czego. Albo wiem, cofnijmy się o 3 miesiące w tył, tik-tak i jedziemy... 
To był wtorek 16 kwietnia 2013 rok, ciepły wiaterek pieścił moją twarz, szłam brukowanym chodnikiem wzdłuż ulicy, na której mieszkali państwo Hard, weszłam na ich podwórko. Weszłam po schodkach prowadzących na ganek, zapukałam i otworzył mi sam Max Hard, najprzystojniejszy chłopak w szkole, zawsze uśmiechnięty kapitan szkolnej drużyny siatkarskiej. 
- Cześć- uśmiechnął się w tym momencie dostrzegłam że ma dołeczek w lewym policzku, a jego powalający akcent powoduje że się rozpływam- Ami kazała przekazać że będzie za pół godziny i mam się Tobą zająć,jeśli oczywiście chcesz?- tak płynnie mówił po polsku 
-Emm hej-zająkąłam się "boże Majka weź się w garść"- pomyślałam- Tak bardzo chętnie z Tobą posiedzę- zaśmiałam się, ale to nie był mój śmiech
-Nie stój tak, wejdź- powiedział i otworzył szerzej drzwi -Jestem Max, ale to już chyba wiesz- zaśmiał się jakże uroczym śmiechem
Weszłam do domu i zdjęłam buty, jak zawsze robiłam w towarzystwie Ami, szczęście że nie miałam dziury w skarpetkach.
-Jestem Majka- wydukałam, wprowadził mnie do salonu i usiadł na kanapie, odruchowo usiadłam obok niego
-Wiem Ami dużo o Tobie i Rose opowiada-Ami opowiada Mu? O mnie?! moje policzki zrobiły się rumiane- Chcesz coś do picia?- zapytał podnosząc się i ruszył w stronę kuchni
-A co proponujesz?- zapytałam i poszłam za nim
-Woda, Cola, sok pomarańczowy?- wymienił otwierając szafkę i wyciągając dwie szklanki 
-Sok poproszę- uśmiechnęłam się i postanowiłam podjąć temat, unikając niezręcznej ciszy -Czym się interesujesz? Prócz sportu, bo to już wiem- nalał sok do szklanek i wręczył mi jedną, oparł się o blat
- Architektura, fotografia, teatr- wymienił z nutką zainteresowania w głosie.
FOTOGRAFIA?! *u* Uwielbiam tego faceta
-Też interesuję się fotografią- zaśmiałam się
-Tak tylko to można nazwać prawdziwym hobby- uśmiechnęłam się, rozmawialiśmy jeszcze przez około 15 minut, a potem wróciła Ami
-Przepraszam, ale muszę ją porwać- zaśmiała się do brata
-Nie mów o mnie tak jakby mnie tu nie było- warknęłam na nią
- No dobrze, dobrze- powiedziała i poszliśmy do niej do pokoju, usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać o różnych rzeczach. I tak zakończyła się pierwsza rozmowa z Max'em. Chwilę potem do pokoju wpadła (dosłownie) zdyszana Rosie
- Słyszałyście nowe wieści?- zapytała siadając między nami na łóżku
-Mistrzyni rewelacji- zaśmiałam się, dobrze znałam Rose, znałyśmy się przecież od przedszkole- Jakie wieści przynosisz?
- Właśnie jakie?- poparła mnie Ami, która była największą plotkarą w szkole
- Ta jak ona, aa Chloe Reed i Max Hard ogłosili oficjalnie że są parą- mówiła podekscytowana przyjaciółka, owszem wiedziałyśmy że ta dziewucha chodzi z Max'em, ale to nie było oficjalnie, a teraz Chloe wskoczyła na pierwsze miejsce w liście moich wrogów. I rzeczywiście miałam do tego powody, gdy skończyłyśmy naszą długą dyskusję temat tej flądry i Max'a, zrobiło się późno, więc Ami chciała nas odprowadzić do drzwi, ale na wysokości wejścia do salonu stanęłyśmy jak wryte, na kanapie siedziała Chloe i Max, obściskiwali się, na usta cisnął mi się jeden komentarz i niewiele myśląc powiedziałam go na głos
- Max uważaj, bo Chloe Cię połknie- odskoczyli od siebie w tempie natychmiastowym, a jak się zorientowałam że wszyscy na mnie patrzą, zrobiłam się czerwona jak burak i uciekłam do wyjścia. Przez całą drogę powrotną powtarzałam sobie
-Boże Majka, coś Ty zrobiła?!

II
Nowe wieści od Majki!! 7 sierpnia, rozmawiałam z Max'em i pocieszałam go po kłótni z tą jędzą Chloe... A więc zacznę od początku... Rano wstałam, ubrałam się w szorty i bokserkę z sercem i poszłam na spotkanie z klasą (nasza wychowawczyni co roku robiła takie spotkanie, żeby porozmawiać i ustalić kilka rzeczy). Gdy szłam uliczką niedaleko domu Ami, bo obiecałam że po nią wpadnę, usłyszałam jakieś wrzaski, nie mogłam odróżnić słów, ale wiedziałam że to Chloe, powoli podeszła bliżej. Spostrzegłam ją i Max'a stali na przeciwko siebie i rozmawiali, chociaż trudno było nazwać to rozmową bardziej na siebie krzyczeli. Nie w mojej naturze podsłuchiwać, ale wiedziałam że coś się kroi, więc cofnęłam się. 
-Jak mogłeś...?!- usłyszałam strzępek wypowiedzi Chloe 
-To nie moja wina!- to był wyraźny krzyk Max'a 
- Jak to nie twoja?!- ruszyli się w kierunku wyjścia z zaułku, więc automatycznie się cofnęłam 
-No samo jakoś wyszło- mruknął zniechęcony Max- to idzie w złym kierunku, a nie mam ochoty na aferę, cześć- wyszedł z zaułka, a ja "przypadkiem" na niego wpadłam
-Upss- podniosłam delikatnie głowę i spojrzałam w te jego piękne brązowe oczy- przepraszam 
-A to ty- wywołał na twarz uśmiech, ale on zaraz zniknął- nic się nie stało, muszę już iść, pa- powiedział i ruszył w stronę centrum 
Przewróciłam, oczami i poszłam w swoją stronę. Gdy znalazłam się wraz z przyjaciółką na boisku szkolnym, Chloe ostro dyskutowała ze swoimi koleżankami, a my szybko odnalazłyśmy Rose. 
-O co im chodzi?- zapytałyśmy prawie równocześnie z Ami 
-Nie wiem, znając Chloe, pewnie o coś pokłóciła się z Max'em- powiedziała na jednym wdechu Rosie 
-Przecież to była taka idealna para i tak pięknie zapowiadające się małżeństwo- zaśmiała się Ami 
- Ej nie rozpędzaj się królewno- uśmiechnęłam się- to jest idealna para, przecież się jeszcze nie rozstali- powiedziałam, a dziewczyny przybrał dziwny wyraz twarzy 
-Czy Ty im dobrze życzysz, tej diablicy z piekła rodem- zapytała Rosie 
- Nie życzę jej dobrze, ale widać że Max, jest z nią szczęśliwy- powiedziałam pewnym głosem 
- No w sumie tak, ale...- i w tym momencie rozległ się głos naszej wychowawczyni 
-Dzieci chodźcie tu i usiądźcie- powiedziała tym swoim uspokajający głosem, cała klasa podeszła i usiadła w kółku na trawie- zacznijmy od sprawy samorządu klasowego, kogo chcecie na reprezentantów klasy? 
-Rosie- powiedziała natychmiast Ami, pani zapisała na kartce imię i nazwisko mojej koleżanki 
-Chloe- powiedziała dziewczyna siedząco obok jędzy, nauczycielka napisała następne nazwisko i jeszcze kilka innych 
- Teraz prawem demokracji, wybierzemy samorząd- powiedziała rozdając kartki i długopisy, napisałam nazwisko Rosie, złożyłam kartkę i oddałam pani, ona włożyła ją do pudełka i zebrała pozostałe kartki. Podliczyła głosy i powiedziała- Przewodniczącą zostaje osoba która miała o jeden głos więcej niż zastępca czyli Chloe, zastępcą Rose, a sekretarzem Marek 
-Skład typowo damski- skomentował Jacek 
-Masz coś do Marka?- zapytała Ami 
-Nie, ale mówię że w samorządzie są same baby- mruknął Jacek 
-Jacek!- powiedziała nauczycielka 
-Przepraszam- szepnął Jacek
Załatwiliśmy jeszcze kilka spraw i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Ja z dziewczynami poszłyśmy na lody uczcić sukces Rose, dostałyśmy pucharki z lodami i usiadłyśmy przy jednym ze stolików na dworze. 
-Rosie gratuluję pozycji w samorządzie- powiedziała Ami 
-Ja również gratuluję- dodałam 
-A ja się nie cieszę, że przegrałam z tą lalą- zaśmiała się Rosie 
ja i Ami przyłączyłyśmy się do śmiejącej się koleżanki 
-Ładnie to tak kogoś obgadywać?- zapytała wściekła Chloe, która nagle pojawiła się obok nas 
-Ładnie, a co się stało z Max'em? Nie był zadowolony, jak skończyliście rozmawiać- wypaliłam
-Jak się cieszę że przez tydzień będę w Chorwacji- mruknęła Chloe- Skąd wiesz?- zapytała patrząc na mnie 
-Wpadłam na niego- mruknęłam, mieszając w pucharku 
- To wiele wyjaśnia- warknęła i odeszła 
-Co?! Wpadłaś na Max'a i nic nie mówisz?- zapytała Rosie, gdy Chloe już odeszła 
- Nie było o czym mówić, nie był w nastroju do rozmów- mruknęłam i włożyłam do ust kolejną łyżeczkę lodów 
- A wiesz dlaczego nie był w nastroju?- zapytała ciekawska Rose 
-Tak jakby, ale dokładnie nie wiem o co chodziło- powiedziała mieszając w pucharku z lodami 
- A więc?- zapytała zniecierpliwiona Ami 
-A więc pokłócił się o coś z Chloe, ale nie wiem o co im poszło. Chyba Chloe czuje się o kogoś zazdrosna- powiedziałam i zamyśliłam się- a może trzeba pogadać z Max'em co się stało? 
-Jeżeli jesteś na tyle odważna żeby odezwać się do niego ? I do tego to będzie pytanie o jego burzliwy związek- powiedziała Ami 
Nasza rozmowa trwała jeszcze chwilę i doszłyśmy do wniosku że trzeba pogadać z Max'em. Rose popędziła do domu i powiedziała że wpadnie później. Ami postanowiła że pozwoli mi spokojnie porozmawiać z bratem, a ona musi zajrzeć w jedno miejsce, a więc rozstałyśmy się. Ja poszłam do Max'a, zadzwoniłam do drzwi no i otworzył mi 
-Hej, Ami jeszcze nie wróciła , ale mogę do niej zadzwonić- powiedział patrząc prosto w moje oczy. 
-Hej, tak właściwie to przyszłam do Ciebie- powiedziałam uśmiechając się 
-Do mnie?- zdziwił się- O czym chcesz porozmawiać?- zapytał otwierając szerzej drzwi 
- O Chloe- powiedziałam nie pewnie wchodząc do środka- jeżeli chcesz 
- Tak. chętnie porozmawiam z kimś o niej- powiedziała zamykając drzwi 
-Najpierw powiem Ci że słyszałam fragment waszej rozmowy- powiedziałam wchodząc za nim do salonu i siadając na kanapie 
-Trudno było by jej nie usłyszeć- powiedział 
-A mogę dowiedzieć się o co poszło?- zapytałam przysuwając się do niego 
-Mam być szczery?- zapytał 
-Tak, bez szczerości ta rozmowa nie ma sensu- zaśmiałam się 
-Chloe jest strasznie zazdrosna, widziała jak przytulam koleżankę..
-I nie dała Ci wytłumaczyć?- weszłam mu w słowo 
- Nie, twierdzi że to zdrada. A ja ją tylko pocieszałem, jej babcia zmarła 
-A może zaczniesz od początku?- zapytałam- Najlepiej od tego ile się znacie 
-Okej, a więc...- i zaczął opowiadać, gdy skończył uśmiechnął się- I to wszystko 
-Na pewno będzie lepiej 
-Mam taką nadzieję- zaśmiał się 
-A próbowałeś z nią rozmawiać?- zapytała, 
-Tak dzwoniłem nie raz, ale nie odbiera- powiedział zasmucony 
-To może ja z nią porozmawiam?- zaproponowałam 
-Serio? 
-Tak, serio, ale dopiero za tydzień, bo teraz podobno wyjechała- powiedziałam 
-Dzięki jesteś wielka- powiedział i pocałował mnie... w policzek 
- Proszę, a teraz muszę uciekać, trzeba załatwić jedną sprawę- uśmiechnęłam się i podniosłam się żeby wyjść 
-Dobra na razie- powiedział odprowadzając mnie do drzwi

III
Dlaczego z tą laską tak trudno dojść do porozumienia? Ja rozumiem że ona jest z innej planety i w ogóle, no ale żeby jej się tak ciężko tłumaczyło, a potem tak gładko rozmawiało? 
Wróciła z Majorki 14-ego o piętnastej, więc postanowiłam odwiedzić następnego dnia, no i tak zrobiłam, gdy nareszcie udało mi się wypełznąć z łóżka i załatwić wszystkie sprawy w domu wzięłam torbę i wyszłam z domu. Od razu skierowała, się w stronę domu Chloe. Najprostsza droga prowadziła przez park. Szłam powoli podziwiając widok zielonego od drzew parku, kiedy poczułam czyjś oddech... ale nie na karku, tylko na łydce! Obróciłam się, a koło mojej nogi zatrzymał się malutki York, przykucnęłam i pogłaskałam go 
-Gdzie twoja mama malutki?- zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy 
-Wabi się Chili- powiedział jakiś damski głos 
Podniosłam głowę i spostrzegłam kobietę ze smyczą, spojrzała, ma nią pytająco 
-York- pokazała na psa koło mnie- Wabi się Chili i ma 5 miesięcy- powiedziała, a ja podniosłam psa i uśmiechnęłam się, wręczając go właścicielce 
-Śliczny jest- powiedziałam dotykając czupryny psa- Muszę iść, mam pilną sprawę do załatwienia, pa Chili, mam nadzieję że jeszcze się spotkamy, do widzenia- zwróciłam się do kobiety i odeszłam. Gdy zobaczyłam dom Chloe, stanęłam i przełknęłam głośnio ślinę, podeszłam bliżej i zapukałam do drzwi, otworzyła kobieta w średnim wieku, pewnie matka Chloe 
-Dzień dobry- wymamrotałam, ale najwyraźniej zrozumiała, bo odpowiedziała 
-Witam- uśmiechnęła się, zaschło mi w gardle, przełknęłam ślinę
-Czy jest Chloe?- zapytałam z problemem wypowiadając każde słowo
-Tak, wejdź- cofnęła się w głąb domu-Chloe!! Do Ciebie!!-krzyknęła spoglądając w górę schodów, weszłam do środka i zamknęłam drzwi, poczułam że jestem w kladce.
-Już idę!!- odkrzyknął głos z góry i rozległ się dźwięk zbiegania po schodach, ale gdy tylko dziewczyna stała się widoczna, zamarła w bezruchu, trochę potrwało zanim się odezwała- A to Ty, a gdzie panienki Rosie i Ami?- mruknęła krzyżując ręce na piersi
-Też się cieszę że Cię widzę Chloe- uśmiechnęłam się sztucznie-Mam do Ciebie sprawę
-Dobrze, zapraszam do siebie-powiedziała przesłodzonym głosem i zaczęła wchodzić po schodach na górę, a ja za nią, potem skręciłyśmy w lewo i weszłyśmy do jej pokoju, usiadłyśmy na kanapie w brązowe kwiaty-A więc jaka jest twoja sprawa?- zapytała oglądając swoje nienagannie pomalowane paznokcie
-Jeżeli oczywiście mogę chciałabym porozmawiać o Max'ie-powiedziałam zachrypniętym głosem
-Nie będę z nim rozmawiać, boi się sam tłumaczyć- burknęła
-Chloe możesz mi posłuchać?!- warknęłam- Nie boi się, ale nie odbierasz od niego, a on..- przerwała mi
-Nie produkuj jakiejś ckliwej historyjki, bo już nie jedną słyszałam- mruknęła
-Przestań!- Chciałam porozmawiać z osobą dojrzałą...- znowu mi przerwała
-Ale widzisz osobę egoistyczną i nie dojrzałą- dokończyła za mnie
-Nie przerywaj mi!!- zdenerwowałam się- Czy możemy porozmawiać na spokojnie?- zapytałam "1,2,3... spokojnie"- pomyślałam
-Tak proszę ja zacznę- powiedziała- Nie mam ochoty wysłuchiwać czegoś w stylu: "Zadzwoń do niego, On Cię kocha", "On nawet nie spróbowałby Cię zdradzić","Widziałam w jakim stanie jest po waszej rozmowie" itd. itp.- mruknęła
-Chloe posłuchaj, czego uważasz że on Cię zdradził?- zapytałam, bo chciałam zobaczyć jej punkt widzenia
-Bo w centrum handlowym wiedziałam jak obściskiwał się z jakąś laską- powiedziała i spojrzała na mnie
-"Obściskiwał czyli przytulał czy "Obściskiwał" czyli dotykał w niestosowne dla kolegi miejsca i całował jak wy kilka miesięcy temu u Hard'ów?- zapytałam i rozejrzałam się po pokoju unikając jej wzroku
-Obstawiam że to była  ta pierwsza opcja- powiedziała i poprawiła swoją bluzkę
-To znaczy że mógł ją tylko pocieszać?- zapytałam
-No w summie tak- powiedziała zamyślona
-To nie mogłaś pomyśleć, zanim zrobiłaś mu awanturę na ulicy?- warknęłam
-Majka wiesz kim była ta dziewczyna?- zapytała tonem, którego jeszcze u niej nie słyszałam
-Wiem i Ty też byś wiedziała jakbyś go wysłuchała- powiedziałam uspokajając się
-To mi powiesz i wytłumaczysz?- zapytała robiąc słodkie oczy
-Chloe, ale nie lepiej było by jakbyś porozmawiała z Max'em?- zapytałam
-Chciałabym wiedzieć zanim z nim porozmawiam- uśmiechnęła się
BRAWO!! Właśnie poznała, domową, miłą i sympatyczną, która ma uczucia Chloe
-To była jego bardzo bliska koleżanka, poznali się kiedy był jeszcze w Anglii, On przeprowadzi się wcześniej, a ona dwa lata po nim, jest z nią bardzo zżyty, jej babcia umarła w tamtym tygodniu- powiedziałam, a łza mimowolnie popłynęła mi po policzku
-Majka co się stało?- zapytała spoglądając na mnie podejrzliwie
-Nic, po prostu wiem co czuje ta dziewczyna- powiedziałam wycierając łzę
I jej gest mnie zaskoczył, przysunęła się do mnie i objęła mnie- Ja jeszcze nie wiem, ale na pewno się przekonam- powiedziała odsuwając się ode mnie
-Więc porozmawiasz z nim?- zapytałam uśmiechając się
-Tak, ale musisz pójść do niego ze mną, pani psycholog- zaśmiała się
-Pani że co?!- wykrzywiłam się
-Przy Tobie jestem inna i otworzyłam się- powiedziała
-Max chyba też- powiedziałam i zarumieniłam się
-Chyba nie chce znać szczegółów tej rozmowy, widząc twoją twarz- zaśmiała się
- To co idziemy do Max'a?- zapytałam
-Tak- odparła bez zastanowienia
Wyszłyśmy z pokoju, a potem po schodach
-Mamo wychodzę!!- krzyknęła Chloe zamykając za nami drzwi
Trochę czasu zajęło przejście z domu Chloe do domu Max'a, gdy dotarłyśmy na miejsce, otworzyła nam Ami  nie była zachwycona widząc mnie i Chloe obok... siebie... uśmiechnięte
-Wy.. obok siebie... I się nie zabijacie?- zdziwiła się
Nachyliłam się nad jej uchem
-Tak wiem to dziwne, ale muszę coś zrobić, potem wyjaśnię- szepnęłam- Jest Max?- dodałam głośniej
-Taaaa, u siebie... Chloe trafisz czy mam was zaprowadzić?- zapytała
-Trafimy- uśmiechnęła się i ruszyła na górę za nią ja, wytłumaczyłyśmy wszystko Max'owi, a on nachylił się nade mną
-Kiedyś się odwdzięczę- wyszeptał prosto do ucha z tym uroczym akcentem.
Oczywiście wszystko musiałam wytłumaczyć dziewczyną.

IV
W środę pod nowo wybudowanym domem sąsiadującym z moją posesją przyjechało czarne BMW z którego wysiadło małżeństwo, zaraz po nich dwie bardzo podobne do siebie dwie dziewczynki mniej więcej w wieku 10 lat. Na końcu wysiadł przystojny chłopak w moim wieku, albo starszy. Od razu zasłoniłam okno i poszłam do swojego pokoju i odpaliłam laptopa, następnie weszłam na facebook'a spojrzałam na czat, a potem na zegarek "No tak wczesna pora i nikogo na fb nie ma"-pomyślałam i w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, automatycznie zamknęłam laptopa i zbiegłam po schodach na parter, uchyliłam delikatnie drzwi i zobaczyłam chłopaka. Tego który przed 15 minutami wysiadł z samochodu, 
-Hej, zabłądziłeś? Mieszkasz dom dalej- uśmiechnęłam się złośliwie spoglądając na niego 
-Hej, niee, po prostu chciałem poznać uroczą sąsiadkę- uśmiechnął się wkładając rękę do kieszeni 
-Maja, miło mi- powiedziałam wyciągając rękę w jego stronę 
-Przemek- uśmiechnął się i uścisnął delikatnie moją dłoń 
-A dalej?- zapytałam cofając rękę 
-Przemek Kot- zaśmiał się- A Ty Maja i co dalej?- zapytał 
- Maja Strid- powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi- Wejdziesz? 
-To nazwisko świetnie pasuje takiej urody- uśmiechnął się- Tak- wszedł do środka 
-Takiej?- zapytałam zdziwiona, zamykając za nim drzwi- Coś do picia?- zapytałam wchodząc do kuchni 
-Angielskiej, zgaduję twój tata jest anglikiem?- zapytał idąc za mną- Tak, wodę 
-Tak zgadłeś, ale to raczej proste, słysząc moje nazwisko- powiedziałam nalewając do jednej szklanki wodę, a do drugiej sok jabłkowe. Podałam mu szklankę 
-No w sumie tak- przyznał upijając wodę- Ile masz lat?- zapytał 
-Ja? W poniedziałek 16, ale imprezę z okazji szesnastki robię w sobotę- uśmiechnęłam się- A Ty ile? 
-17 od 3 miesięcy- uśmiechnął się- A w sobotę najbliżsi czy wszyscy znajomi?- zapytał
-No to całkiem nieźle- zaśmiałam się- Wszyscy, też chcesz wpaść?- zapytałam spoglądając na niego, pijąc sok 
-Jakbym mógł to bardzo chętnie- uśmiechnął się 
-Oczywiście że możesz- powiedziałam chowając uśmiech w szklance 
Rozmawialiśmy jeszcze godzinę. Chwilę po tym jak Przemek wyszedł do mojego pokoju wpadła Rosie 
-Witaj królewno- powiedziała 
Zaskoczona obróciłam się na krześle obrotowym
-Hej- uśmiechnęłam się podnosząc 
-Ktoś się w końcu wprowadził obok?- zapytała siadając na idealnie pościelonym łóżku 
-Taak, małżeństwo z 3 dzieci- powiedziałam podchodząc do łóżka 
-A ktoś w naszym wieku?- zapytała 
-Nie do końca... 
-Co?! 
-Jest o rok starszy chłopak 
-Jak ma na imię, ile ma lat?? Opowiadaj- zaśmiała się 
-Przemek i ma 17 lat- uśmiechnęłam się 
-Jesteś gotowa na sobotę?- zapytała otwierając drzwi do mojej szafy 
-Taak i nie zaglądaj do szafy, bo Cię zamorduję i to będzie śmierć tragiczna- warknęłam przyglądając się jej 
-No dobrze dobrze- zaśmiał się 
Pogadałyśmy jeszcze chwilę i rozeszłyśmy się. Posiedziałam na facebook'u i zrobiło się trochę późno, ubrałam się i poszłam spać

V
Jak pewnie już wiecie 26 sierpnia miałam 16 urodziny, ale zorganizowałam je 24 sierpnia w sobotę.
W sobotę wstałam około 13, jak na mnie to późno. Na krześle wisiała moja sukienka, uśmiechnęłam się na jej widok "Goście zaczną się schodzić o 16"- pomyślałam wchodząc do łazienki, umalowałam się
Weszłam do pokoju i jeszcze raz spojrzałam na sukienkę, zeszłam na dół i zjadłam śniadanie, rodzice wyjechali wczoraj wieczorem. Wszystko na imprezę było już naszykowane. Weszłam do siebie i zrobiłam włosy oraz ubrałam się: 
przejrzałam się w lusterku wiszącym na drzwiach garderoby. Moje nowe buty prezentowały się fantastycznie. Usiadłam do laptopa i weszłam do facebook'a, nawet o tej porze było już całkiem sporo osób, ale nie miałam ochoty z nikim pisać, spojrzałam na zegarek 15:20, zamknęłam laptopa i zeszłam na dół, mimo tak wysokiego obcasa, czułam się dość stabilnie. Spojrzałam na zastawiony przysmakami barek, który przygotowała gosposia, obiecała że na czas imprezy zniknie z domu i tak się stało, już w domu jej nie było. Jeszcze chwilę pokręciłam się po domu, testując buty, za 10 szesnasta rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, podeszłam powoli do nich i otworzyłam je. Ujrzałam Przemka z bukietem róż i małym pudełkiem
-Cześć- powiedział- Wszystkiego najlepszego- pocałował mnie w policzek wręczając prezent i kwiaty
-Witaj- uśmiechnęłam się- Dziękuję- poczułam jak rumieni mi się policzek.
- Ślicznie wyglądasz Majka- powiedział i wpuściłam go do środka
- Dzięki-mruknęłam zamykając drzwi, przeszłam do kuchni i włożyłam różę do wazonu do którego wcześniej nalałam wody. Gdy odstawiłam wazon rozległ się kolejny dzwonek, który poznałam jak zwykle dziewczyny znęcały się nad moim dzwonkiem
-Poczekaj moment, bo mi dzwonek rozwalą- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je powoli, a za nich usłyszałam
-Sto lat, sto lat niech żyje żyje nam! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam! 
Niech mu gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie! Nigdy nie zagaśnie!
A kto z nami nie wypije niech pod stołem zaśnie!
A kto z nami nie wypije niech pod stołem zaśnie 
Sto lat, sto lat, sto lat, sto lat- Hej! 
Sto lat, sto lat, sto lat, sto lat- Hej! 
Niech żyje ma (niech żyje), niech żyje nam (nich żyje) 
W zdrowiu, szczęściu, pomyślności. 
Niechaj żyje nam!
Sto lat to za mało, sto lat to za mało 150, by się zdało.
Sto lat to za mało, sto lat to za mało 150, by się zdało.
200 to parzysta, 200 to parzysta, no to życzmy całe 300,
200 to parzysta, 200 to parzysta, no to życzmy całe 300,
A ja mogę przysiąc, a ja mogę przysiąc, niech nam żyje cały 1000.
A ja mogę przysiąc, a ja mogę przysiąc, niech nam żyje cały 1000.
Kicały zające, kicały zające, niech nam żyje 2000.
Kicały zające, kicały zające, niech nam żyje 2000.
Zabili bizona, zabili bizona, niech nam żyje pół miliona! 
Zabili bizona, zabili bizona, niech nam żyje pół miliona!
Skakały barany, skały barany, niech nam żyje milion cały.
Skakały barany, skały barany, niech nam żyje milion cały.
I jeden i jeszcze raz, sto lat, sto lat niech żyje nam.
I jeden i jeszcze raz, sto lat, sto lat niech żyje nam. - wyśpiewały dziewczyny stojące w drzwiach.
Najpierw zobaczyłam ułożoną fryzurę Rose:

I jej śliczne ubranie:
Następnie moim oczom ukazał się kok Ami:
I jej pomarańczowo-białą stylizacją:

-Najlepszego- powiedziały jednocześnie i przytuliły mnie, wręczając duże pudełko
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i weszłyśmy do środka. Gdzie w salonie na kanapie siedział już Przemek
-Dziewczyny to jest Przemek, mój sąsiad- zaśmiałam się patrząc na chłopaka i dziewczyny, na zmianę
-Ami- powiedziała blondynka podając mu rękę
-Rose- przedstawiła się dziewczyna
-Jak już Maja powiedziała Przemek- uśmiechnął się i uścisnął rękę najpierw Ami, potem Rose i stanął obok mnie, był równy ze mną, ale co się dziwić, moje szpilki mają około 10 cm.
-Maja wie wszystko- zaśmiałam się, pokazując wszystkie zęby i bawiąc się wisiorkiem
-Tak, Ty wiesz wszystko- zaśmiał się i położył mi rękę w tal
-Albo sam zabierzesz tą rękę sam, albo Ci ją złamię- szepnęłam mu do ucha
-Nie krzywdź, chłopaka, zaśmiał się Ami
  Zaraz rozległ się jeden dzwonek, za nim następny i mój dom zaczął wypełniać się ludźmi. Po pół godziny zadzwonił ostatni dzwonek, za drzwiami stali Max i Chloe. Po takim czasie większość bawiła się w najlepsze, ja pozbyłam się już żakietu. Max był w swojej czarnej koszuli i w ciemnych spodniach, jego włosy, były postawione na żel. Chloe miała na głowie idealnie ułożony kok:
I czarny strój:

I mimo tych  szczudeł i tak była niższa od Max'a.
-Cześć- przywitali się ze mną
-Hej- uśmiechnęłam się
-Wszystkiego najlepszego- powiedział Max i ucałował mnie w policzek, wręczając mi pudełeczko
-Ehh... Ja tu jestem- mruknęła i puknęła Max'a w ramię
-No Chloe, przecież wiesz że to Ty jesteś najważniejsza- zaśmiał się i pocałował ją
-Blee rzygam tęczą- mruknęłam i weszliśmy
-Majka taka miłość- uśmiechnęła się Chloe wieszając się Max'owi na szyi
-No tak- zaśmiał się i objął ją w pasie
Bawiliśmy się świetnie. Tańczyliśmy, piliśmy, śmialiśmy, żartowaliśmy i ogólnie dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie.O 22:20 wjechał tort:
Przyznaje tort był strasznie słodki. o północy wszyscy zaczęli się rozchodzić, zostały tylko dziewczyny, no i mój sąsiad. Posprzątaliśmy trochę salon i dziewczyny się zmyły, zostałam tylko z Przemkiem, siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy,po dłuższej rozmowie On przysunął się do mnie i zaczął delikatnie całować, nie miałam nic przeciwko do póki jego ręka nie powędrowała na moje udo, wtedy odsunęłam się od niego i  podniosłam
-Przemek wyjdź-mruknęłam, krzyżując ręce na piersi
-Ale, Maju- powiedział i chciał mnie dotknąć
-Wyjdź, po prostu wyjdź- warknęłam
I tak skończył się dzień moich szesnastych urodzin. Było cudownie, zanim Przemek, ehh szkoda gadać...

VI
Po urodzinach Przemek kilka razy pisał do mnie, dzwonił i nawet raz raczył do mnie przyjść, ale albo nie odpowiadałam, albo wymyślałam jakąś dobrą wymówkę że nie nie mam czasu i w ogóle . W poniedziałek było rozpoczęcie roku, cieszę się że nie będę jeszcze z Przemkiem w tej samej szkole. On zaczyna szkołę nową, a ja ostatni rok w starej dobrej gimbazie z dziewczynami. Gdy tylko usłyszała budzik, od razu zakryłam głowę poduszką, po dwóch drzemkach na reszcie się podniosłam, rozejrzałam się po pokoju, byłam tak nie wyspana, pomimo 6 i pół godzin snu. Po pewnym czasie byłam już prawie gotowa:
Zeszłam na dół po schodach i rozejrzałam się po domu, rodzice wrócili dwa dni temu, ale teraz ich nie widziałam.
-Jak zwykle- mruknęłam wchodząc do kuchni, śniadanie było naszykowane. Zjadłam i wyszłam w drogę do szkoły, Ami i Rosie czekały na mnie przed szkołą wraz z uczniami z naszej klasy, ale nigdzie nie widziałam Chloe. Znając ją przyszła w tych swoich mega wysokich butach. Po mszy poszliśmy do klasy i dopiero wtedy dostrzegłam Chloe i nie myliłam się była w tych bucikch, uśmiechnęłam się do niej, dostaliśmy plany lekcji i mogliśmy iść do domu, tylko my jakże nie grzeczna młodzież, stanęliśmy przed drzwiami szkoły i czekaliśmy na małolatów z mazakami w dłoni. Gdy pierwszaki zaczęły wychodzić pisaliśmy: "kot", "kotek", "koteczek" na ich czołach i oczywiście kocie buźki, wyglądali tak słodko z pomazanymi twarzami, a dziewczyny miały pomalowane nawet rajstopy. Nie zazdroszczę im. Pogadałyśmy jeszcze chwilkę z dziewczynami, bo czekały na autobus, a potem poszłyśmy do domu, lecz czułam że ktoś za nami idzie, mogła myśleć kto to był, ale nie myślałam że on. Gdy rozeszłam się z Ami i Rosie, skręciłam w drogę, a nagle koło mnie pojawił się Przemek
-Teraz się nie wymigasz od rozmowy ze mną- mruknął z poważną miną
-Może jakoś mi się uda- mruknęłam nie zadowolona ze spotkania z nim
-Majka, dlaczego mnie unikasz?- uśmiechnął się delikatnie spoglądając w moje oczy
-Nie unikam, po prostu, mam ważniejsze sprawy do załatwienia- mruknęłam uciekając wzrokiem
-To spójrz na mnie i mi to powiedz- powiedział i próbował dotknąć mojej ręki
-Mam ważniejsze sprawy niż gadanie z Tobą- warknęłam i skierowałam się w drogę do domu
-Po sobocie się zmieniłaś- mruknął i złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie i przekręcając
-Puść mnie, albo zrobię Ci krzywdę- warknęłam, a on nie reagował- Dobra choć- zaproponowałam i wtedy mnie puścił- A więc co chcesz?
-Co się stało po naszym...- urwał w jego głosie wyczuwałam obawę
-Pocałunku?- zaśmiałam się- W pocałunku nic złego w sumie nie było, ale twoja ręka na moim udzie. To było nie stosowne- wypuściłam z siebie
-Ale Majka...- zaczął, ale mu przerwałam
-Tak być może byłeś pijany nie wiedziałeś co robisz- mruknęłam i stanęłam przed furtką
-Nie byłem pijany i byłem całkiem świadomy swoich poczynań- zaprzeczył moją teorię
-Świetnie to dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam
-Impuls- mruknął pod nosem
-To pięknie- mruknęłam i weszłam na podwórko, następnie do domu. I zajęłam się sobą.

VII
Korzystając z okazji, że tata siedzi w domu i jest jesień postanowiłam się wybrać z nim na grzyby. Nie lubię chodzić na grzyby, nigdy niczego sama nie znalazłam. Ale dzisiejsza przygoda zakończyła się zupełnie inaczej, znalazłam pół koszyka grzybków, różnej wielkości to za sprawą Max'a. Tak właśnie, Max'a Hard'a. Wyjechaliśmy z rana w sobotę i weszliśmy do lasu. Łaziłam po jakiś krzakach, między choinkami, wrzeszcząc za każdym razem razem, gdy na jakiejkolwiek części ciała poczułam pajęczynę. W końcu mój wrzask, był tak głośny że słyszał go cały las, a po jakiś czasie usłyszałam za sobą czyjeś kroki, obróciłam się ze ściśniętym gardłem, ale gdy zobaczyłam kto za mną stoi  odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się
-Cieszę się że osoba, która wydawała te straszliwe wrzaski jednak żyje- zaśmiał się
-Cieszę się że to Ty, a nie jakieś krwiożercze zwierze- zaśmiałam się
-A więc, co tu robisz Majka?- zapytał Max, spoglądając na mój koszyk
-Chodzę sobie i drę się w niebo głosy jak zobaczę pająka, albo pajęczynę- zaśmiałam się i przyjrzałam się jemu, w ręku miał koszyczek z grzybami i scyzorykiem- nieźle Ci idzie zbieranie grzybów- uśmiechnęłam się
-Tak dziś jakoś nadzwyczajnie- zaśmiał się- A twój koszyk dlaczego dalej jest pusty?- zapytał
-Bo ja nie umiem zbierać grzybków- zrobiłam smutne oczy
-Może Ci pomóc?- zapytał i zaśmiał się
-Proooooszę- uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w przeszukiwaniu lasu w pewnej chwili Max zatrzymał mnie łapiąc mnie za rękę, spojrzałam na niego pytająco
-Grzyb, tylko się rozejrzyj- zaśmiał się, a ja wzrokiem przeszukałam teren dookoła nas i zobaczyłam błyszczący brązowy element
-To?- zapytałam i przykucnęłam przy brązowej plamce
-Tak to- zaśmiał się, a ja wyciągnęłam grzybka i obcięłam mu kawałek nóżki tak jak robił to tata. Gdy już sama znajdowałam grzyby, Max szybciej je wyciągał więc ja się wściekałam, a on się śmiał
-Jak Ty słodko wyglądasz jak jesteś zła- zaśmiał się
-Nie wkurzaj mnie- mruknęłam z niezadowoloną miną
-Oj tam- zaśmiał się i schował kosmyk włosów, który spadł mi na twarz
-Miękkie mam włosy?- zaśmiałam się
-Tak i ładne masz usta- zaśmiał się i przysunął do mnie
-Tak wiem, ale użytku z nich nie zrobisz, wybacz- pokazałam mu język i odsunęłam się od niego i poszliśmy dalej w las, na poszukiwanie grzybków. Gdy tata zadzwonił że czeka na mnie przy samochodzie, miałam już pół koszyka grzybów, najwięcej było podgrzybków i maślaków, ale był też czerwoniak i zajączek, jestem bardzo zadowolona ze zbiorów. Po powrocie do domu wzięłam długą ciepłą kąpiel, przebrana i jeszcze mokrymi włosami, zeszłam na dół, gdzie Przemek siedział razem z... moim tatą i o czymś rozmawiałam
-Cześć- powiedziałam wchodząc do salonu
-Hej- uśmiechnął się spoglądając na mnie
-Przeszkadzam?- zapytałam podchodząc do biblioteczki
-Ty? Nigdy- powiedział Przemek i podszedł do mnie
-A może jednak?- wzięłam to co mi potrzebne i ruszyłam w stronę wyjścia
-Może tak- wtrącił się tata
-To już uciekam tatku- zaśmiałam się i poszłam do siebie, nudziło mi się więc zaczęłam bawić się kostką rubika, gdy do mojego pokoju weszła, bez pukania, jak zwykle Ami, a za nią Rose
-Pukać was nie nauczyli?- zapytałam odkładając kostkę na pulpit szafki nocnej
-Nauczyli, ale u Ciebie czujemy się jak u siebie, więc wiesz...- powiedział Ami siadając na krześle
-Nie wiem- powiedziałam siadając na łóżku z nudów patrząc na ścianę
- Oj tam, a więc co robimy?- zapytała Rose, która do tej pory nie wtrącała się w nasz dialog
-Nie wiem, ja sobie układałam kostkę, zanim mi nie przeszkodziłyście- mruknęłam i popatrzyłam na nie
-To może wyjdziemy gdzieś?- zapytała Ami otwierając mojego laptopa
-Możemy, ale zostaw to co teraz otworzyłaś- warknęłam i podeszłam do niej
-No oki, ale masz jakąś propozycję gdzie?- zapytały prawie równocześnie
-Na spacer nie starczy?- zapytałam i z powrotem usiadłam na łóżku
-Może być tylko spacer- uśmiechnęły się i poszłyśmy na długi spacer po parku

VIII
Rodzice znowu wyjechali nie pytając mnie o zdanie, ale w sumie mało ich to interesuje i chyba od jakiegoś czasu zapomnieli że mają córkę, ale mniejsza z tym. Mam wolną chatę, więc wiecznie siedzimy z dziewczynami u mnie i oglądamy filmy z obszernej kolekcji taty. Zaczynając od bajek animowanych kończąc na horrorach, których oczywiście było najwięcej. Prócz filmów i dziewczyn, skupiam się na szkole, bo to, przecież ostatni rok szkoły i trzeba się odrobinę wykazać, więc postanowiłam wziąć udział w olimpiadzie historycznej, przygotowania idą pełną parą, ale co jakiś czas w mojej głowie pojawiają się ciekawsze myśli niż te związane z historią. Są one związane z kimś... Nie istotne.
Pewnego dnia siedziałam na łóżku, przy książkach i kilku, kilku... dziesięciu kartkach z różnymi informacjami, w końcu padłam na łóżko z głębokim westchnieniem, złapałam za telefon, pisząc smsa weszłam do garderoby, aby się przebrać, miałam serdecznie dosyć myślenia o KIMŚ... Dwie odpowiedzi przyszły prawie natychmiast, obie były o pozytywnej odpowiedzi, a więc będzie impreza! Wybrałam i ubrałam się:
(Na wierzch miałam skórzaną kurtkę z ćwiekami)

Dziewczyny przyszły i ruszyłyśmy na miasto, weszłyśmy do klubu i zaczęłyśmy się bawić w otoczeniu ludzi, gdy wzięłam cole i szłam w stronę stolika wpadłam na jakiegoś chłopaka i cała cola, którą miałam w szklance wylądowała na jego koszuli.
-Przepraszam- powiedziałam wpatrując się w czubki swoich butów, chciałam go minąć i pójść dalej, ale ON złapał mnie za rękę przyciągając do siebie- Co jeszcze?- warknęłam wyszarpując rękę z jego objęć
-Emm w sumie nic- powiedział, a ja w końcu podniosłam głowę i zobaczyłam piękne brązowe oczy, zgadnijcie kogo? Tak, właśnie Max'a
-O przepraszam, nie poznałam Cię- uśmiechnęłam się
- To jednak dobrze że Cię zatrzymałem- zauważył i nachylił się nade mną- To co tu robisz?
-Przyszłam z koleżankami się trochę pobawić- powiedziałam uśmiechając się
-A ja wyciagnąłem Chloe na zabawę, żeby się trochę rozerwała-usmiecha się
-To leć do niej, bo znowu się zazdrosna zrobi- uśmiechnęłam się, patrząc na stolik przy którym siedziały moje przyjaciółki.
-Tańczy z kolegą, więc mam chwilę żeby z tobą pogadać- zaśmiał się
-Ale ja się trochę śpieszę bo dziewczyny czekają
-To jeszcze jedno- powiedziała i pocałował mnie ciepłymi czerwonymi ustami, które spowodowały drżenie moich nóg.
-Emm... Miło że o mnie pamiętasz- warknęła Chloe pojawiając się obok nas, odsunęliśmy się od siebie
-O, witaj Chloe- uśmiechnęłam się robiąc się czerwona jak burak
-Taa... Cześć- mruknęła wpatrując się w Max'a- Masz coś może do powiedzenia?
-Nie, Ty się bawiłaś z jakimś dupkiem na parkiecie, a ja się spotkałem z Mają i tak wyszło...
-Jasne, dupkiem to Ty jesteś- mruknęła i walnęła go w policzek- Ja Cię przynajmniej nie zdradzam i nie lecę na każdą lepszą-pokazała na mnie, a łza pociekła po jej policzku
-Każdą lepszą? Myślisz że jesteś taka idealna i nikim nie można Cię zastąpić?-zapytał robiąc jej wyrzuty-Może potrzebna nam przerwa w związku, bo za bardzo zaczynasz wtryniać się w moje życie- warknął łapiąc się za policzek
Stałam i przyglądałam się tej sytuacji, odeszłabym, gdyby moja ręka nie była w dłoni Max'a. Chciałam stamtąd wyjść jak najszybciej nie zważając na nich, ale nie mogła.
-Przerwa?- szepnęła- Nie, to nie będzie przerwa. To jest KONIEC- krzyknęła i z płaczem opuściła budynek
-Przepraszam za nią- zwróciła się do mnie
-Przeproś za siebie i będzie dobrze- warknęłam obracając się na pięcie i idąc w stronę koleżanek, które z otwartymi oczami wpatrują się we mnie
-Ja spadam nie wiem jak wy- powiedziałam biorąc kurtkę i torebkę
-To idziemy z Tobą- powiedziała Ami decydując za obie dziewczyny
-Jeżeli chcesz się czegoś dowiedzieć to nie masz na co liczyć- mruknęłam zakładając kurtkę i kierując się w stronę wyjścia. Dziewczyny po towarzyszyły mi w drodze do domu, ale ja nie miałam ochoty o niczym opowiadać więc szłyśmy w milczeniu, gdy weszłam do siebie do pokoju, postawiłam buty w przejściu i padłam na łóżko.

IX
Po weekendzie wróciliśmy do szkoły i udawaliśmy że nic się nie stało. Z tego, co mi później przekazał Przemek, miałam niezły ubaw. Te wszystkie lalki w jego szkole zaczęły otaczać Max'a na każdej przerwie. Było zabawnie bo dowiedziały się, że jest wolny. Cieszę się, że nikogo z mojej szkoły ani z jego szkoły nie było wtedy na imprezie, bo bym się nie uwolniła od pytań na jego temat, a tak to tylko dziewczyny wiedziały i raczej nie starały mi się o tym przypominać, za co jestem im serdecznie wdzięczna. Dziwnie czułam się w szkole mimo że nie było Chloe Właśnie gdzie ona jest? 

W tym czasie u laluni Chloe...

Wbiegła do domu i zatrzasnęła drzwi. Nie zważając na krzyk matki pobiegła do pokoju. Rzuciła się na łóżko i schowała głowę w poduszki. Płakała tak, jak chyba nigdy. Zostawiła go tak po prostu. Ale to jego wina. Powiedział do niej jak do jakiejś puszczalskiej. Może już od dawna tak o niej myślał. Zdradził ją. Od tak. Całował się z dziewczyną, której od dawna już sama nie wie dlaczego, nienawidzi. Później jeszcze powiedział ze wtrynia się w jego życie. Byli przecież razem. Tyle lat, a on tak nagle powiedział, że ona chce wiedzieć za dużo. Zachciało mu się przerwy. Zabolało. Zostawiła go. Nie mogła tak dłużej. Od jakiegoś czasu się miedzy nimi psuło, a teraz bam..
Nie wiedzieć czemu płakała. Nie kochała go przecież. A może? Nie. Ona nie mogła go kochać. Miłość boli. Miłość zmienia.
Noc płynęła niemiłosiernie długo. Składała się z krótkiego snu pomiędzy szlochami. Kiedy zapadła w kolejna drzemkę, zadzwonił budzik. Wyłączyła go i przekręciła się na drugi bok. Nie słuchała matki, która krzyczała, żeby wstała. Leżała tak wpatrując się to w okno, to w sufit. Dzień, drugi, trzeci. Nic nie jadła, nie piła. Matka niezbyt się tym przejmowała.
Wstała. Chyba drugi raz w ciągu tych paru dni. Dalej w tych samych ubraniach co na imprezie.
Impreza. Max.
To wszystko pamiętała jak przez mgłę. Kiedy była w swojej małej, czarno białej łazience otworzyła szafkę i wyjęła mały blaszany przedmiot. Wszystko zachodziło mgłą. Ledwo widziała na oczy. Zamykając szafkę,
zobaczyła swoje blade odbicie z oczami opuchniętymi od płaczu i z workami od braku snu. Osunęła się na ciemne kafelki. Bez namysłu przejechała ostrzem żyletki po ręce. Pojawił się czerwony ślad. I znowu. Znowu. I jeszcze raz. I kolejny. Świat się rozmył coraz bardziej. Nie widziała żyletki. Ból zamienił się w błogość. Poczuła się tak lekko, a ciepło ogarnęło jej ciało. Przyszedł tak długo upragniony sen.
Ocknęła się. Biały sufit. Niewygodne łóżko. Podniosła się gwałtownie. Świat zawirował, głowa zabolała mocno, coś zapikało. Położyła się z powrotem.
-Chloe nie podnoś się.- usłyszała znajomy głos. Popatrzyła w bok. Przy jej łóżku siedział Max.
-Czego tu chcesz?
-Chloe coś ty zrobiła? Twoja matka prawie dostała zawału.- zaczął lekceważąc jej słowa.-Zadzwoniła do mnie, jak przyszedłem leżałaś we krwi. Chloe co ty zrobiłaś?
-Nie zadzwoniła po pogotowie? Jak miło. Chciała się mnie pozbyć, jak widać.
-Chloe, coś ty zrobiła idiotko?
Rozpłakała się po raz kolejny i to przez niego. 
-Idiotka- warknął wstając i wychodząc z sali. 

Wracając do Mai...

Moje obawy niestety były słuszne. Chloe wylądowała w szpitalu, no ale cóż, tak bywa. Dalej jestem przekonana że to moja wina. Max zerwał z nią, bo pojawiłam się ja. Postanowiłam ją odwiedzić, ale wiedziałam, że jeżeli tam pójdę z dziewczynami coś pójdzie nie tak. Weszłam do szpitala i dopytałam się w recepcji gdzie leży Chloe. Zestresowana weszłam na drugie piętro, a potem do sali, w której leżała. Zapukałam do drzwi, a potem weszłam do środka. Spotkałam jej nieprzyjemnie spojrzenie. 
-Cześć- powiedziałam siadając na krześle obok jej łóżka.
-Kto Cię tu wpuścił? Nie życzyłam sobie niczyich odwiedzin, a w szczególności osoby, która zniszczyła mój czteroletni związek!- warknęła, unosząc się na łokciach. 
-Pielęgniarka powiedziała, że nic Ci nie jest i można Cię odwiedzić, więc się ogarnij i się na mnie nie drzyj- mruknęłam ze sztucznym uśmiechem.
-Ale ja nie życzę sobie twojej obecności! Wyjdź, bo pożałujesz. Tylko z tą wyjdę, a już nikt więcej się do Ciebie nie odezwie- zagroziła siadając na brzegu łóżka, widziałam że nie najlepiej wygląda 
-Spokojnie, chciałam się tylko o coś zapytać, ale najwyraźniej nie ma na to szans- mruknęłam podnosząc się i wychodząc z sali 
-To pytaj- mruknęła, ale ja już otworzyłam drzwi i wychodziłam, więc zignorowałam ją i wyszłam z sali.
Nienawidzę jej. Jest płytka, egoistyczna i liczy się tylko ze swoją zdaniem. 
Tej zołzy do końca tygodnia nie było w szkole, pojawiła się dopiero w poniedziałek. Próbowałam ją omijać i nie wchodzić jej w drogę, bo nie byłam w nastroju do przekomarzania z nią. Ale oczywiście musiałam na nią wpaść. Tak jak zawsze. Nie mam ochoty się z kimś spotkać, a na niego wpadam w dosłownym tego słowa
znaczeniu. No i się zaczęło... 
-Jak Ty chodzisz pokrako?- warknęła, gdy zderzyłyśmy się na schodach
-Nie wiem jak Ty, ale ja próbuję spokojnie przejść- mruknęłam, przechodząc obok niej 
-Gdzie Ci tak śpieszno? Nie było Ci tak śpieszna, jak przykleiłaś się do mojego chłopaka- mruknęła zagradzając mi drogę 
-Zauważ, że to on do mnie się przykleił, a nie ja do niego. No ale jeśli tego nie wiedziałaś, to nie moja wina- mruknęłam, patrząc na dziewczyny dookoła nas 
-No wiesz, nie mogę tego sprawdzić, więc uważam że to twoja wina!- warknęła i złapała mnie za rękę 
-Mam to gdzieś, co o tym myślisz, więc dalej rób z siebie głupią i nie wiesz osobie, która raczej chce być po twojej stronie- mruknęłam, czując jej ręce na moich- Puść mnie nie jestem twoją zabawką, żebyś mogła się nade mną znęcać!- warknęłam
-Aaaa. To takie ciekawe-mruknęła zaciskając dłoń na moich nadgarstkach 
-Puść mnie idiotko!- warknęłam schodząc po schodach i stając na parterze na korytarzu, a ona zeszła za mną, żeby przypadkiem nie spaść ze schodów.
-O jak miło mój eks też mnie tak nazywał- mruknęła.
-O jaki zbieg okoliczności- warknęłam, a ona wykręciła mi rękę.
-Tak mi przykro, że jednak nie jesteście razem. To takie przykre...- szepnęła mi do ucha 
-A to jeszcze może się zmienić- warknęłam i uwolniłam rękę z uścisku- Nie będę workiem, albo kukłą, nad którą możesz się znęcać- mruknęłam, dotykając delikatnie jej policzka.
-A co, dostałaś propozycję chodzenia?- zapytała. 
-Oczywiście że tak. Nawet nie jedną. Codziennie przychodzą co najmniej trzy- uśmiechnęłam się 
-Zdzira- warknęła i uderzyła mnie w policzek.
-Kretynko, jak mogłaś?- zapytałam i oddałam jej.
-No jakoś mogłam- powiedziała i dotknęła swojego policzka.
-Dziewczynki- usłyszałam za sobą głos pani od matematyki- do pana pedagoga- uśmiechnęła się pokazując drzwi do jego pokoju. 
Podeszłyśmy do drzwi i weszłyśmy do środka, gdzie za biurkiem siedział nasz jakże młody i nie zaradny pan pedagog.

zdjęcie od Akiry :>
 Jakby na nas czekał.
-Dzień dobry- mruknęłam siadając na krześle na przeciwko niego, a Chloe usiadła obok mnie. 
-Dzień dobry- odpowiedział z uśmiechem na twarzy- Co sprowadza do mnie dwie wzorowe uczennice?
-Pani od matmy kazała nam przyjść- powiedziała Chloe.
-Co zrobiłyście? Bo przecież wiemy że pani od matematyki nie przesyła uczniów do mnie z byle powodu.
-Ona mnie uderzyła!- krzyknęłam.
-Bo ona mnie obraziła!
-Bo ona traktuje mnie jak worek treningowy, który mnie jestem!- warknęłam.
-Może powiecie od czego się zaczęło? Bo nie bardzo rozumiem
-Byłam na imprezie z Rose i Ami, i wpadła na jej chłopaka...
-Eks chłopaka!- przerwała mi.
-Wtedy był jeszcze twoim chłopakiem
-Ale już nie jest, bo mnie zdradził
-Tak, bo mnie pocałował! Wow jaka zdrada
-Wielka! Jak to zauważyłam to....
-Się wściekłaś, uderzyłaś go i z histerią wyleciałaś z klubu, a dziś mi to w nie umiejętny sposób wypomniałaś
-Jak to nie umiejętny?
-Ludzi się nie bije...
-Cicho! Czy ja dobrze zrozumiałem że poszło o chłopaka?
-Tak- warknęła Chloe
-I jest sens się o niego dalej kłócić?
-Ja próbuje o tym za pomnieć, ale on mi o tym nie daje, a dziś jeszcze ona!- wskazałam na Chloe
-Chloe, kochasz go?
-Tak i jest kimś ważnym, kimś kto wie o mnie wszystko i jest między nami wieś...
-I z nim zerwałaś? No gratuluję laluniu!- zaśmiałam się
-Maja!-uciszył mnie gestem ręki. Podniósł się i popatrzył na Chloe- Dlaczego wyżyłaś się na Mai? Porozmawiaj z...
-Max'em- podpowiedziałam mu
-Porozmawiaj z Max'em i załatw to z nim. A teraz się grzecznie przeproście- uśmiechnął się
Chloe podniosła się i podała mi rękę
-Przepraszam- powiedziała
podniosłam się i uścisnęłam jej dłoń
-Przepraszam- powiedziałam, a ona przysunęła się do mnie
-Nienawidzę Cię- szepnęła mi do ucha z delikatnym syknięciem
-Darzę Cię tym samym uczuciem- powiedziałam i odsunęłam się od niej puszczając jej dłoń
Wróciłyśmy na zajęcia i już raczej wszystko w spokoju minęło.

X
Omm.. uwielbiam takie imprezy jak 18 urodziny, a w szczególności mojego chłopaka. Nie, nie przywidzieliście się, aby zrobić Chloe na złość w końcu zgodziłam się zostać dziewczyną Max'a, ale to bardziej na żarty, niż na serio. Faktem jest to, że Max często siedzi w szkole i na treningach do późna i rzadko się widujemy, ale i to lepiej. Przemek często do mnie przychodzi, ma mniej zajęć niż Max, więc mój chłopak o niczym nie wie. Opowiada mi co się dzieje jak zaczęłam chodzić z Max'em i to trochę zabawne. Ale moment miałam pisać o urodzinach. W sobotę Max wyprawiał 18-nastkę, byłam zaproszona na 17, więc około 15 ogarnęłam się, zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się:
 stylizacja z urstyle.pl, mojego autorstwa. 
Narzuciłam na siebie mój beżowy płaszczyk i skierowałam się w stronę domu rodzeństwa Hard, z tego co wiedziałam od Ami ich tata wyjechał w sprawie służbowej do Nowego Orleanu na cały miesiąc, więc mają wolną chatę. Gdy doszłam zadzwoniłam do drzwi i otworzyła mi Ami w pięknej fioletowej stylizacji: 
stylizacja z urstyle.pl mojego autorstwa
-Hej piękna- powiedziała i uścisnęła mnie- Max jest u siebie- uśmiechnęła się 
-Hej- uśmiechnęłam się- Oki, to ja idę na chwilę do niego- powiedziałam zostawiając płaszczyk w wiatrołapie i idąc na piętro do pokoju Max'a zapukałam 
-Proszę- mruknął uchyliłam drzwi i weszłam do niego do pokoju- Ooo witaj piękna- uśmiechnął się i pocałował mnie długoooo i namiętnie, odwzajemniłam pocałunek, już się przyzwyczaiłam że całujemy się prawie na każdym kroku. Gdy już się ode mnie, obrócił mnie- ładne ubranko skarbie 
-Wiem, twoje też niczego sobie- powiedziałam patrząc na jego ciemne jansy i jasną różową koszulę 
-Och ta twoja skromność- pocałował mnie w policzek
-Tak, jest wielka- uśmiechnęłam się czując jego ciepłe usta na policzku- ale teraz chyba musimy iść na dół do gości, nie prawdaż?
-Ale wolałbym siedzieć tutaj z tobą..- mruknął robiąc niezadowoloną minę
-Ale masz gości- pociągnęłam go za rękę i zeszliśmy na dół, gdzie było pełno nastolatków, którzy śmiali się i świetnie bawili. Max pociągnął mnie w stronę kanapy i posadził mnie na swoich kolanach. Wsunęłam rękę w jego bujne brązowe włosy. Przemek kręcił się gdzieś w okolicy baru. A gdy pojawiła się Chloe w czarnej sukience: 
stylizacja z urstyle.pl mojego autorstwa 
Dawno nie widziałam jej w sukience i takiej zadowolonej, ale widać było że się wściekła, że Max mnie obejmuje, ale chwilę po tym już bawiła się w otoczeniu chłopaków. Przemek zaczął z nią tańczyć, raz, drugi, trzeci, zaczęło mnie to denerwować, ale kto by się spodziewał, że skończy się to niemal tragicznie? Zaczęłam tańczyć z Max'em, bawiłam się świetnie i uśmiechałam się widząc minę Chloe, jak ręka Max'a wędrowała za nisko, oczywiście kazałam mu ściągnąć rękę z mojego tyłka. 

Perspektywa Chloe:
Chloe tańczyła z nim po raz kolejny. Rzadko tańczyła, ale cóż. Przemek cmoknął ją po raz kolejny  a jego ręką znowu powędrowała gdzie nie powinna.
-Przestań.-warknęła.
-No co? Wiem że ci się podoba kochanie.-wyszeptał jej do ucha.
-Jesteś pijany.-odsunęła się od niego.
-Wcale nie jestem.-przyciągał ja do siebie.-Wolisz łazienkę, jakiś przytulny pokoik czy schowek na miotły?
-Jesteś obleśny. Idź znajdź sobie jakąś chętniejszą lalunie.-znowu spróbowała się od niego odsuwając.
-Przestań uciekać.-warknął i pociągnął ją za rękę po czym zaczął przedzierać przez tłum i ciągnąć ją w kierunku schodów. Ona przez cały czas protestowała, ale jakby grochem o ścianę. Otworzył pierwsze lepsze drzwi i wepchnął ją brutalnie do środka. Łazienka. Przestronna, szafki zastawione kosmetykami, perfumami. Chłopak zamknął za sobą drzwi i przyciągnął Chloe do siebie. Ona przy okazji pozwalała kilka szklanych fiolek które się stłukły.
-Zostaw mnie!-krzyknęła kiedy chłopak zaczął szukać zapięcia jej sukienki.

Wracamy do perspektywy Mai: 
Max odsunął się ode mnie słysząc krzyki dochodzące z łazienki, skierował się w tamtą stronę, a ja poszłam za nim. Z impetem pchnął drzwi pomieszczenia i stanął jak wryty widząc kto jest w środku, ale potrwało to tylko chwilę, zaraz oprzytomniał i:
-Jak chcesz się z nią przespać to nie demoluj mi domu i idźcie się łasić do siebie gdzie indziej- warknął i złapał Przemka za rękę.
-Ej no zostaw mnie, stary-mruknął i w tym momencie Chloe wysunęła się z łazienki, a ja poszłam za nią, wyszłyśmy z domu Max'a
-Ej Chloe zaczekaj- powiedziałam, a ona się obróciła w moją stronę i dostrzegłam łzy na jej policzku. Chciałam do niej podejść, ale ona się odsunęła
-Nie podchodź. Idź do swojego idealnego chłopaka- mruknęła i wierzchem dłoni wytarła mokre policzki
-O co Ci do jasnej cholery chodzi?- warknęłam wpatrując się w jej bladą twarz
-To, że Max jest nieodpowiedzialnym dupkiem- mruknęła obracając się i idąc w stronę domu
-Co masz na myśli?- spytałam spokojnym głosem, mimo, że wstrzymałam oddech czekając na jej odpowiedź.
Wzięła głęboki wdech i popatrzyła na mnie, zobaczyłam jak w jej oczach pojawiają się łzy w oczach, zadrżała jej warga
-Jestem...- zaczęła, ale nie skończyła, bo po policzku spłynęły jej dwie wielki łzy
-Jesteś?- zapytałam, ponaglałam ją do odpowiedzi
-W ciąży- wyszeptała przez łzy
-Z kim?- zapytałam przysuwając się do niej, ale ona zrobiła krok w tył
-Z Tym dupkiem, który teraz jest z Tobą-mruknęła i zatrzymała wzrok w czubkach swoich butów, zawsze unikała mojego wzroku.
-Że co?!- warknęłam, nie wierze w to co mówi, po prostu to jest niemożliwe! Dlaczego mnie to spotyka?!
-To co słyszałaś, a teraz żegnaj- mruknęła i poszła w stronę swojego domu. Wróciłam do domu Max'a, weszłam do salonu i złapałam Max'a za rękaw, wyprowadzając z pomieszczenia gdzie roiło się od gości. Czuć było od niego alkohol, ale cóż...
-Słucham Cię kotku- powiedział i wsunął mi kosmyk włosów za ucho
-Przestań, nazywać mnie kotkiem- warknęłam
-Co to za nagła zmiana?- zapytał i zaczął mnie całować po szyi
-Z tego że jesteś dupkiem, i przystawiasz się do każdej-warknęłam odpychając go od siebie- To koniec- mruknęłam bez entuzjazmu i odeszłam od niego i zaczęłam się bawić z Ami. Max tego wieczoru jeszcze wielokrotnie do mnie podchodził, ale najzwyczajniej w świecie go olewałam. Po 2:00 wyszłam z imprezy, a za mną wyszła Ami
-Co się stało?- zapytała idąc obok mnie
-Nic się nie stało- mruknęłam wtulając się w swój ciepły beżowy komin
-Przecież widzę, że coś jest nie tak- powiedziała
-Ami nie jestem w stanie teraz o tym gadać, najpierw sama muszę sobie wszystko przemyśleć-powiedziałam
-Ale potem pogadamy?- zapytała zatrzymując mnie
-Tak, zawsze dowiadujesz się o tym co mnie gryzie-wymusiłam uśmiech
-Okej, to do zobaczenia- zaśmiała się i wróciła do domu
Wróciłam do domu, nie miałam siły nawet ściągnąć butów, rzuciłam się na łóżko, a one same zsunęły się z moich nóg robić przy tym trochę hałasy, ale co na to poradzić? Miałam w nosie czy ktoś się obudzi. Teraz wszystko było mi obojętne. Ale byłam z nim tylko chwilę i nic do niego nie czułam, to było dla zabawy, żeby wkurzyć tą co teraz jest z nim w ciąży, gorzej przyjęłam do wiadomości to że Chloe jest w ciąży... Ciekawe co ona zrobi jak zacznie być widoczne... Cóż, to już nie mój problem.

XI
Miło spędzić trochę czasu ze znajomymi w typowo damskim gronie, a szczególności najlepszych przyjaciółek. Rose nie chciała wielkiej imprezy jak to miało miejsce u mnie czy u Ami. Postanowiłyśmy, więc spędzić ten dzień w nieco inny sposób, a mianowicie oglądając filmy, gadając i oczywiście jedząc słodycze. Przed seansem filmowym poszłyśmy na zakupy (tak, dawno tego nie robiłyśmy). Po kilku godzinach spacerowania po sklepach i przyznam szczerze dość udanych zakupach, Rose usiadła na ławce
-Mam dość- zaśmiała się spoglądając na nas- Idziemy do nas?- zapytała
-Tak tylko jeszcze jubiler- uśmiechnęłam się, a Ami przytaknęła mi
-Okej to idziemy- powiedziała podnosząc się z ławki i idąc w stronę naszego ulubionego sklepu z biżuterią
-Dzień dobry, czy zamówienie dla Mai Strid  jest już gotowe?- zwróciłam się do kasjera za ladą
-Dzień dobry- przejrzał jakieś papierki- Tak oczywiście, zaraz przyniosę- powiedział i poszedł na zaplecze
-Majka coś Ty znowu wymyśliłaś?- zapytała podejrzliwie Rosie
-Ja? Nic... Ale my- pokazałam na siebie i Ami
- To już zupełnie inna sprawa- skończyła za mnie Ami
-Proszę oto pani zamówienie- powiedział starszy pan, kładąc dwa małe pudełeczka na ladzie
Otworzyłam jedno z nich i zajrzałam do środka
-Zamknij oczy- zaśmiałam się biorąc do ręki srebrny łańcuszek z serduszkiem- To z okazji urodzin- powiedziałam zapinając wisiorek na jej szyi
Rose otworzyła oczy i spojrzała na swoją szyję, wzięła serduszko do ręki i otworzyła je
-The best Friends- przeczytała wygrawerowany w środku napis- To słodkie... Dziękuję- powiedziała oglądając nasze zdjęcie, które było w serduszku
-A to z okazji mikołajek- zaśmiała się Ami podając drugie pudełko, w którym była srebrna bransoletka z 1/3 serca z napisem Rosie E.
-A gdzie reszta serduszka?- zapytała przyglądając się nam uważnie
-Tu- pokazałyśmy z Ami na swoje nadgarstki. Ami miała z napisem: Ami H., natomiast ja Maja S. 
-Ile wy na mnie wydałyście?- zapytała całkiem poważnie Rose
-Twój uśmiech jest bezcenny, więc nie przepłaciłyśmy- powiedziałam, gdy opuszczałyśmy sklep
- Wy i te wasze "niedrogie"- narysowałam w powietrzu cudzysłów- prezenty urodzinowe- dokończyła
-Nie przesadzaj Rose- mruknęłam ruszając w stronę jej domu- Chloe ostatnio nie pokazuje się na mieście, zauważyłyście?
-No, właśnie co się z nią dzieje?- podniosła brew Rosie (Dlaczego ja tak nie umiem?!)
Wszystkie pokręciłyśmy głowami i jednocześnie odrzekłyśmy:
-Ja nie wiem
-A Max sprowadził do domu nową panienkę- powiedziała Ami
-Jaką?
-Nie wiem nie wiedziałam, ale płaszcz w holu mówił sam za siebie
-Dziewczyny!- przywołała nas do porządku Rose- To nie jest chyba najlepszy temat na dziś.... Majka niedawno z nim zerwała- mówiła spokojnie z rozwagą dobierając każde słowo
-Rose ma rację, koniec tematu...- mruknęłam- I pytanie co oglądamy najpierw?!- zapytałam podekstytowana
-Może horror?- zaproponowała Rose
-Jestem za- powiedziałam gdy Rose wpóściła  na do swojego przestronnego pokoju
-No to wskakujemy w dresiki i oglądamy?- zaśmiała się Rosie
-Tak- Odpowiedziałyśmy równocześnie z Ami.
Gdy wszstkie byłyśmy już przebrane w spodnie dresowe i kuszulki pod kolor dresu (Ja na czerwono, Ami niebiesko, a Rose czarno) usadowiłyśmy się wygodnie na łóżku z czekoladą, chipsami i napiami, włączyłyśmy horror i zaczęłyśmy przeność się w inny świat przerywany naszym piskiem, śmiechem bądź płaczem. Po jakimś bliżej nie określonym czasie pusta miska spadła na podłogę z hukiem co zostało obdarowane naszym piskiem.
-Mówiłam żeby postawić ją na szafce?!- pisnęła Ami
-I by spadło z szafki strasząc nas jeszcze bardziej?!
-Ej to jest śmieszne, a nie straszne- zaśmiała się Rose

XII
Rodziców znowu gdzieś wywiało od dwóch tygodni nie ma ich w domu i najprawdopodobniej wracają w niedziele. Dziewczyny dotrzymują mi towarzystwa, są u mnie codziennie. Z Chloe się unikalny, ja nie wchodzę jej w drogę, a ona mi, informacje o jej ciąży na razie nie wyrwała się z moich ust nikomu, ale kto wie... 
We wtorek, wróciłam do domu i jedyne o czym marzyłam to kubek gorącej herbaty z cytryną, zostawiłam ubrania w ganku i od razu skierowałam się do kuchni, wstawiłam wodę na herbatę i w tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, podeszłam i otworzyłam je powoli
-hej- powiedział donosy męski głos, który należał do mojego sąsiada 
-hej- dowiedziałam wypuszczając go do środka- Co tym razem chcesz pożyczyć? Cukier? Mąka?- zaśmiałam się opierając o futrynę drzwi 
-A jest opcja rozmawiaj z...?- uśmiechnął się wieszając kurtkę na wieszaku -bo mam wielką ochotę porozmawiać z moją przecudna sąsiadeczką
-Oj tak mi przykro mi, ale mamy nie ma... Ale jeżeli ja mogę panu jakoś pomóc, to owszem-powiedziałam kierując się w stronę kuchni-Może herbaty?-zapytałam wynajmując kubki z szafki
-Jeżeli szykuje najdłuższa rozmowa, to tak-powiedział idąc za mną
-Ale to zależy o czym chcesz gadać
-Tylko się nie wściekaj- powiedział biorąc ode mnie kubek z herbatą 
- no dobra, ale o co chodzi?-zapytałam idąc w stronę salonu
- chciałbym porozmawiać o Max'sie- powiedział nie pewnym głosem 
zesztywniałam słysząc mojego byłego, ale zaśmiałam się aby rozluźnić atmosferę w pomieszczeniu 
-O tym dupku co startuje do wszystkich?-zaśmiałam się- Tak, możemy o nim porozmawiać, co się z nim dzieje? Dawno się nie odzywał- powiedziałam idąc do pokoju i usiadłam na kanapie
-Tak, właśnie o nim- zaśmiał się idąc za mną i siadając obok- Nie odzywał się, bo ma nową 
-Nową? Następna naiwna, nabrała się na jego białe ząbki i słodkie oczy?- zapytałam 
-Mniej więcej tak... Ale coś czuję że to będzie dłuższy związek-uśmiechnął się 
-A jak ma na imię jego nowa zabawka? 
-Akira Simons 
-Nie znam... 
-Raczej nie powinnaś, dwa miesiące temu przyjechała z Paryża i chodzi do nas do szkoły-powiedział 
-A. No chyba że tak. 
-A jak tam u Chloe?- zapytał uśmiechając się
-Chyba dobrze- mruknęłam upijając łyk herbaty
-Chyba?-zapytał podejrzliwie
-Nie rozmawiałam z nią od czasu imprezy urodzinowej Max'a- mruknęłam- Możemy zmienić temat? Nie chcę rozmawiać o nich. Dawno się nie odzywałeś ostatnio- powiedziałam na jednym wdechu
-Nie miałem czasu ostatnio na odwiedziny. Rozumiesz treningi, nauka- mruknął zniesmaczony
-To tak jak ja, tylko że nie treningi- powiedziałam, a Przemek spojrzał na zegarek- Spieszysz się gdzieś?
-Nie, ale robi się późno, a ja dziś od samego rana, nogi w domu nie postawiłem, więc będę uciekał- powiedział całując mnie w policzek- Do zobaczenia- uśmiechnął się, wychodząc z pokoju, a po niecałych pięciu minutyach także z mojego domu. Oparłam głowę o poduszkę i przez głowę przeleciało mi pełno myśli typu: "On zmienia dziewczyny jak rękawiczki, co za debil z Max'a!"

XIII
Jestem szczęśliwa i napewno nie zgadniecie z jakiego powodu i nie zgadniecie gdzie jestem... Teraz siedzę w pokoju, którego ściany pokrywa liliowa farba, w domu dziadków na obrzeżach Londynu, tak dokładnie w   L O N D Y N I E!! 
Wszystko zaczęło się w poniedziałek kiedy mama i tata ogłosili mi szczęśliwą nowinę: 
-Maju!- zawołali mnie, kiedy przeglądałam face'a, zamknęła laptopa i poszłam do salonu 
-Tak?- zapytałam siadając na swoim ulubionym beżowym fotelu, na przeciwko nich. Tata trzymał mamę za rękę 
-Mamy dla Ciebie wspaniałą nowinę...
-Tato nie przedłużaj tylko mów!- uśmiechnęłam się 
-W czwartek lecimy do Londynu, do twoich dziadków, będzie ciocia i wujek wraz z twoimi kuzynami
-Tak-pisnęłam, dawno ich nie widziałam, stęskniłam się za nimi-Tak bardzo się cieszę, że ich znowu zobaczę- zaśmiałam się
-My też nie możemy się doczekać, dawno nie było nas w Londynie
-Wy możecie pojechać tam w każdej chwili-mruknęłam pod nosem krzyżując ręce na piersi
-Majka, przecież wiesz, że musimy dopilnować pracowników, papierów... Nie wszystko można zrzucić na zastępców i księgowych. Rozumiesz?- I znowu w jego głosie wyczuwam tłumaczenie "Praca to najważniejsza część naszego życia"
-Tak, a mogę już iść? Umówiłam się z dziewczynami- powiedziałam podnosząc się, czując że telefon w kieszeni zaczyna mi wibrować
-Jasne, leć... Ale wróć o normalnej porze- powiedział tata
-Oki- powiedziała, wychodząc z salonu i idąc w kierunku schodów, wyciągając telefon i naciskając zieloną słuchawkę-Tak?- zaśmiałam się do telefonu
-Za ile widzimy się w naszej ulubionej kawiarence?- zapytała radosna (jak zawsze) Ami
-Pół godziny, mam wam dużo do opowiedzenia- powiedziałam biorąc torbę z fotela i zbiegając po schodach
-Oki, to widzimy się później- cmoknęła do słuchawki i rozłączyła się
Ubrałam się i wyszłam, wybierając numer Rosie, odebrała po trzecim sygnale oczekiwania
-Masz pół godziny, żeby się ubrać i dojść do kawiarni- zaśmiałam się
-Pół godziny?!-mruknęła do telefonu-Nie wyrobię się!
-To nie marudź tylko ruchy, do zobaczenia-cmoknęłam do telefonu i rozłączyłam się idąc przez park do kawiarenki. Gdy dotarłam na miejsce dziewczyn jeszcze nie było, więc usiadłam przy stoliku i zamówiłam babeczkę z lukrem i kubek kakao. Gdy dostałam zamówienie, do kawiarni weszła Ami, podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek, co pozostawiło na nim błyszczący ślad
-Cześć- uśmiechnęła się siadając na przeciwko mnie z wielkim bananem na twarzy.
-Co Ty taka w skowronkach?- zapytałam oblizując łyżeczkę, gdy podszedł do nas kelner, aby Ami mogła złożyć zamówienie
-Poproszę babeczkę i cappucino- powiedziała do przystojnego kelnera-Dowiesz się jak Rose przyjdzie- powiedziała kiedy kelner się oddalił
-A zdradzisz mi przynajmniej fragment?- zapytałam robiąc słodkie oczy
-Nawet nie ma takiej opcji. I nie patrz na mnie tak, bo to i tak nie działa- uśmiechnęła się ściągając pianę z cappucino, które przed chwilą przyniósł przystojniak
-Pff.. Też mam szczęśliwe wieści- powiedziałam mieszając kakao
Po jakimś czasie do kawiarni wpadła Rose
-Zabije was za te pół godziny- powiedziała całkiem poważnie, ściągając z siebie szalik i kurtkę-Idę po babeczkę i zaraz wracam- powiedziała idąc w stronę lady, po chwili wróciła z babeczką czekoladową i kubkiem gorącej czekolady- A więc co się stało że tak szybko musiałam tu dojść?- zapytała siadając obok nas
-W czwartek wyjeżdżam- zaczęłam- wrócę prawdopodobnie dopiero w styczniu...
-Chyba żartujesz?! Dwa tygodnie bez Ciebie?!- oburzyła się Ami
-Ty od razu pesymistycznie, a może tak z tej lepszej strony?- zwróciła się do Ami Rose- A gdzie jedziesz
-Do dziadków do Londynu- powiedziałam ściągając z babeczki warstwę ciasta
-No to fajnie- powiedziała Ami- A do mnie babcia przyjeżdża z Maiami- uśmiechnęła się
-A ja siedzę w domu, z mamą i Veren'em, więc się cieszcie- mruknęła Rose
Nasza rozmowa toczyła się jeszcze jakieś półtorej godziny i trwałaby jeszcze dłużej, gdyby nie to, że zaczęło się ściemniać i musiałyśmy wszystkie wracać do domu.

Cały tydzień spędziłam między szkołą, a domem. W między czasie kupując potrzebne rzeczy do wyjazdu i pakując się. W czwartek popołudniu mieliśmy samolot, tata wpakował nasze walizki do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko. Po odprawie i innych takich, na reszcie weszliśmy na pokład i wylecieliśmy. Po około 3 godzinach znaleźliśmy się na lotnisku w Londynie, odebraliśmy bagaże i ruszyliśmy do wyjścia.
Znaleźliśmy się z babcią i ciocią
-Babcia!- podbiegłam do niej i przytuliłam
-Maja- powiedziała babci ze swoim angielskim akcentem- Jedziemy do domu- powiedział idąc w stronę samochodu
-A dziadek, wujek, Damien i Veronica gdzie?- zapytałam siadając obok cioci na tylnym siedzeniu
-W domu- powiedziała babcia odpalając samochód i ruszając w drogę. Gdy tam dotarliśmy weszliśmy do środka.
-Maja!- usłyszałam za sobą ten przyjazny głos mojej kuzynki
-Vera!- przytuliłam ją
-A dla mnie wystarczy tych czułości?- zapytał Damien, podchodząc do mnie
-No nie wiem, nie wiem- zaśmiałam się patrząc na niego
-Damien, pomóż Mai z walizką i idźcie na poddasze, pogadajcie sobie i w ogóle- uśmiechnęła się babcia
Weszliśmy na górę, gdzie były dwa pokoje, jeden mojego przystojnego:

kuzyna Damiena. A drugi mój i  mojej cudownej kuzynki:

Siedzę z Veronicą i gadamy o różnych rzeczach, a Damien miłosny wzrok ma utkwiony w telefonie
-Z kim on piszę?- zapytałam wkładając ostatnią sukienkę do szafy
-jak to z kim? Ze swoją dziewczyną jest z nią od 3 lat- uśmiechnęła się Vera
-Ej, nie ładnie obgadywać- mruknął Damien
-Ale ona wyjechała do Polski, no i biednemu Damienowi pęka serce- powiedziała Ver
-A jak się nazywa?- zapytałam, przypominając sobie że Akira przyjechała z Paryża...
-Akira Simson- odpowiedział na moje pytanie sam Damien
-Okej- mruknęłam z niepewnością w głosie

XIV
We wtorek około godziny 15, wraz z Verą zaczęłyśmy szykować się na uroczystą kolację zwaną wigilią. Veronica pomogła mi zrobić makijaż i zrobić drobne loczki, na moich wiecznie prostych włosach. A jej zrobiłam makijaż i zrobiłam jej dobieranego warkocza.
Ubrała się w śliczną białą sukienkę i czarne buciki, do tego biała biżuteria i Veronica była gotowa:

Natomiast ja, czerwoną sukienkę, czarne buciki i dodatki w podobnych kolorach:

Chwilę po tym jak już byłyśmy gotowe, poszłyśmy do Damiena, który ubrany był w czarne jansy i w tym samym kolorze koszulę.
-Ouu... Damien ładnie się prezentujesz- zaśmiałam się- a z włosami co robisz?- zapytałam podchodząc do niego 
-Nie wiem, masz jakiś pomysł?- zapytał stając do mnie przodem 
-Może postawimy je na żel?- zaśmiałam się biorąc z komody tubkę jego żelu do włosów i nakładając ją na rękę
-Oddaję się w twoje ręce pani stylisko- usiadł na łóżku, żebym mogła łatwiej dotknąć jego głowy 
-No dobra- powiedziałam zakładając żel na jego długie włosy i stawiając je- Jesteśmy gotowi- powiedziałam do kuzynów, kierując się w stronę drzwi 
Gdy zeszliśmy już na dół wszyscy już tam byli, moi rodzice: mama w zielonej sukience, a tata w garniturze i niebieskiej koszuli oczywiście ze świątecznym krawatem z mikołajem. Ciocia z wujkiem: ciocia w czarnej spódnicy i białej bluzeczce z falbankami, a wujek był ubrany podobnie do taty, tylko że jego koszula była szara, a na krawat był bordowy. Babcia z dziadkiem: babcia w czarnych spodniach i w czerwonej koszuli z białymi kropkami, a dziadek był w szarych spodniach i śnieżno białej koszuli. Wszyscy wyglądali tak elegancko. Stanęliśmy przy stole nakrytym białym obrusem, a na nim stała masa jedzenia między innymi: barszcz czerwony, uszka z kapustą i grzybami, pierogi, które lepiłam wczoraj z Veronicą, ryba po grecku, kilka rodzaj śledzi, kapusta, karp, który smażył dziadek z Damianem, właściwie to tylko dziadek, bo Damien pisał z Akirą, ale dotrzymywał dziadkowi towarzystwa w kuchni. Mama z ciocią zrobiły sałatki. Podzieliłyśmy się opłatkiem. Pod choinką już leżały paczki w kolorowym owinięte w kolorowe papiery, było ich całkiem sporo jak na 10 osób. Jedliśmy wspaniałe dania i rozmawialiśmy o różnych rzeczach, gdy już wszystkiego spróbowaliśmy, założyliśmy z Veronicą czerwone czapki mikołaja i zaczęłyśmy rozdawać prezenty. Gdy już nic nie było pod choinką, zaczęłam rozpakowywać swoje prezenty. Dostałam kilka książek, których brakowało mi w mojej kolekcji, między innymi takie tytuły jak: "Aura","Lśniąca pułapka""Numery" wszystkie części. Kilka kolorowych koszulek, tęczową koszulę i niebieską spódnicę z długim trenem. Dostałam też granatową, dużą torbę na ramię i 3 tysiące puzzli (Ciekawe kto je ułoży?)... Ostatnie pudełeczko było dużo mniejsze od pozostałych, wzięłam je i otworzyłam, w środku, były trzy przywieszki czarms: big ben, autobus londyjski i płatek śniegu... Po tym wyniosłam swoje prezenty do pokoju i pomogłam sprzątać ze stołu. Robiło się późno, a ja siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach. 
-Co robisz?- zapytała Ver siadając obok mnie 
-Sprawdzam coś- mruknęłam wchodząc na profil Max'a-To jest Akira?- zapytałam pokazując zdjęcie dziewczyny 
-Tak, a co?- zapytała Vera, podnosząc brew 
-A nic, nic- mruknęłam zamykając laptopa i stawiając go na półce

XV
W poniedziałek wracam do Polski... Trochę smutno, znowu opuścić dziadków na jakiś czas. No, ale cóż do szkoły muszę wrócić... Ale zanim smutny moment pożegnania,był sylwester, a przed nim razem z Veronicą poszłyśmy na miasto, pooglądać je. Postanowiłyśmy ruszyć gdzieś około 16, bo wtedy wszystko jest tak cudnie oświetlone, bo zaczyna się robić ciemno. Spacerowałyśmy alejkami, gdzie drzewa pokryte były kolorowymi lampkami. Potem niedaleko Tamizy obserwując świecące London Eye i wielki Big Ben, zaczęłyśmy uśmiechać się czując tą świąteczny nastrój, który panowała tutaj od jakiegoś tygodnia. Po kilku godzinach takiego spacerowania wróciłyśmy do domu ze zdjęciami. Weszłyśmy się przebrać, ale na schodach zatrzymał nas Damian
-Gdzie byłyście?- zapytał stając przed nami
-Na spacerze- powiedziałyśmy równocześnie i poszłyśmy do siebie. 
Przebrałam się w czarną sukienkę z błyszczącą górą i długi tiulem z tyłu, natomiast Vera w czarną koszulę i krótką białą spódnicę, która sięgała jej ledwo do pół uda. 
Zeszłyśmy na dół i zaczęłyśmy się bawić, tańczyliśmy w dużym pokoju dziadków. Oglądając sylwestra na Times Square. O północy złożyliśmy sobie życzenia i udaliśmy się na dwór obserwować fajerwerki. 

Reszta tygodnia minęła na pakowaniu się i zbieraniu swoich rzeczy, aby w poniedziałek wyjechać i niczego nie zapomnieć...

XVI
Buu, to znowu ja Maja Strid, ale pewnie to wiecie... od 15 rozdziałów to ja jestem ta najważniejsza (i taka skromna) mniejsza z tym. Zacznę od tego, że na całkiem wysokim poziomie zdałam egzaminy i dostałam się tam gdzie chciałam, ale to nudny temat teraz... Więc kontynuując Ami okazała się zdzirowatą jędzą, która zerwała kontakt, ze mną i z Rosie, po rozdaniu świadectw, wyjechała mówiąc, że zobaczymy się "może jak skończy szkołę". Obecnie jest w Hiszpanii na wakacjach, a potem jedzie do szkoły do Amsterdamu. Przemek zniknął z mojego życia. Wyjechał do Gdańska, na stałe. Uff... Prawda, że dalej zastanawiacie się co z Max'em? Pff... on nie jest ważniejszy ode mnie! Ale jeżeli was to interesuje to jest sam, Chloe wyjechała do ojca i zniknęła z życia wszystkich. Akira zerwała z Max'em i wróciła do Paryża chcąc dalej być z Damien'em, jej nieszczęściem Damien dowiedział się o zdradzie i koniec miłości choć było to dla niego ciężkie. Przez pierwszy tydzień lipca Veronica i on byli w Polsce u mnie, a obecnie całą jedenastoosobową ekipą jesteśmy na Lazurowym Wybrzeżu w domku dziadków. "Ekipą" mam na myśli dziadka John'a z babcią Kristin. Najmłodszą siostrą mojego taty, czyli Kath i jej mąż wujek Ben oraz ich córeczki Lua lat 6 i Gabriella lat 2. Mnie, Rosie, Damien'a i Veronice znacie oraz David dzięki, któremu "moje życie miłosne... rozkwita"
Dzięki W' za poetyckie określenie
A proszę i opowiadaj dalej Dziś znowu siedzimy na prywatnej plaży dziadków. Ciocia siedzi z Gabi na piasku, chłopaki w sensie David i Damien zabawiają Luę w wodzie. Babcia z dziadkiem i Ben'em gdzieś wyparowali. Ja z Rose odpoczywałyśmy na leżakach pod parasolem, ona czytała "Kosogłosy" już któryś raz, a ja natomiast na  reszcie mogłam się dobrać do "Numerów" kończyłam drugą część, chociaż pierwsza podobała mi się bardziej. Kiedy KTOŚ zasłonił mi słońce i nachylił się nade mną, oczywiście kiedy opuściłam książkę zobaczyłam te piękne niebiesko-zielone oczy w których byłam po prostu zakochana
-Helou- powiedział David
-Helou- odpowiedziałam, a on wyciągnął do mnie rękę, kiedy mój kochany kuzyn zaczął bajerować Rose, no cóż już od prawie miesiąca ze sobą kręcili i było to widać.
-Idziemy do wody- stwierdził i pociągnął mnie za rękę tak, że w jednej chwili stanęłam na równe nogi.
-Z Luą?- uśmiechnęłam się kładąc rękę na jego torsie, a on uśmiechnął się nieśmiale
-Bez niej, Kath stwierdziła, że małe muszą chwilę odpocząć od słońca i poszły do domku- powiedział i zaczęliśmy iść w stronę wody. "Domku" miał na myśli 3 piętrową wille, właściwie dwu piętrową z piwnicą, która wcale nie wyglądała jak piwnica. Z czasem zaczęliśmy coraz głębiej zanurzać się w wodzie, w końcu David zatrzymał się i delikatnie nachylił w moją stronę i pocałował w czoło.
-Wyciągnąłeś mnie tak głęboko, tylko po to, żeby pocałować mnie w czoło?- zapytałam delikatnie podnosząc brew do góry.
-No nie, ale to też- uśmiechnął się i...


XVII
David podniósł mnie i podrzucił do góry tak, że wylądowałam w przejrzystej wodzie kilka metrów przed nim. Wynurzyłam się powoli z wody i podpłynęłam do niego, i stanęłam przed nim z niezadowoloną miną. Uśmiechnął się do mnie i odpłynął tak, że straciłam go z oczu, chwilę później mimowolnie wywróciłam się do wody, bo coś pociągnęło mnie za nogę. A dokładnie nie coś tylko ktoś, tak David. Gdy wynurzyłam się wody go nie było, postanowiłam udać się na brzeg i trochę się osuszyć. Uśmiechnęłam się czując pod stopami ciepły piasek, powoli ruszyłam w stronę mojego leżaka i podniosłam leżący na nim czerwony ręcznik. Otuliłam się nim wycierając się, kiedy podszedł do mnie David i przytulił mnie
-Gniewasz się?- zapytał odsuwając się ode mnie na długość ramion. Na jego klatce piersiowej lśniły krople wody.
-A jak można się na ciebie gniewać?- zapytałam zrzucając z siebie ręcznik jednocześnie odsłaniając czarno-różowe bikini. Uniosłam się na palcach i pocałowałam go delikatnie w policzek.- Zostajemy tu, czy gdzieś idziemy?- zapytałam po chwili rozkoszowania się jego ustami na swoich ustach.
-Możemy wziąć Ver, Rose i Damiena, i możemy iść na miasto- powiedział kiedy odsunęłam się od niego. Poszliśmy w poszukiwaniu Rosie i Damien'a oraz Ver, którą było najłatwiej znaleźć.
Po 30 minutach siedzieliśmy przed kawiarni, która najbardziej w okolicy przypadła nam do gustu. Zamówiliśmy swoje ulubione napoje i gofry z bitą śmietaną i owocami.
-Ver jak tam twoje podboje miłosne?- zapytał Damien trzymający rękę na kolanie Rosie.
-Zamknij się- powiedziała wsadzając palec w bitą śmietanę znajdującą się na gofrze
-Oj... kiedyś ktoś Cię pokocha- zaśmiał się David, dokuczając mojej kuzynce.
-Ej...- powiedziałam i kopnęłam go w łydkę pod stołem, namoczyłam palec w bitej śmietanie i dotknęłam jego nosa, pozostawiając białą kropkę.
-Au! Teraz to zliż!- krzyknął pokazując na swój nos. Uśmiechnęłam się nieśmiało i pocałowałam go w czubek nosa ściągając z niego białą pianę.
-Mmm... Dobre- powiedziałam z uśmiechem.
Rosie siedziała obok mnie i właśnie jadła swojego gofra, zostawiając nad wargą odrobinę bitej śmiatany, którą ściągnął Damien palcem pozostawiając rękę na jej policzku.
-Dzięki- mruknęła, a on ją pocałował zamykając jej usta.
-Bleee- mruknęła Veronica, co przerwało słodki pocałunek Dam i Rose.
(...)
Robiło się ciemno gdy siedzieliśmy w naszym podziemnym świecie, ja z David'em na jednej kanapie, na drugiej Damien i Rosie, a na fotelu samotna Veronica, która dziś na mieście flirtowała z przystojnym Francuzem. Położyłam głowę na ramieniu David'a i przytuliłam się do niego. Tak miło było wtulić się w jego ciepłe ramiona. Zasnęłam. Obudziła mnie dopiero rano, Rosie
-Wstawaj, idziemy na miasto we trzy, bo chłopaki razem z Ben'em i panem John'em pojechali gdzieś- powiedziała i ściągnęła ze mnie kołdrę
-Daj żyć!- krzyknęłam i walnęłam ją poduszką, która leżała obok mnie
-Serio! Podnoś się i idziemy!
-Dobra!- krzyknęłam, a po chwili siedziałam na blacie w kuchni ubrana w krótką granatową spódniczkę w kwiatki i białą bluzkę na stopach miałam beżowe sandałki. Jadłyśmy naleśniki, które zostawiła nam babcia, zanim poszła na plażę z ciocią i dziewczynkami. Piętnaście minut później łaziłyśmy po sklepach z ciuchami i dodatkami, miło spędzając czas, wróciłyśmy obładowane torbami z najprzeróżniejszych sklepów. W naszym podziemiu byli już Dam i David, rzuciłam na podłogę torby z zakupami  i  usiadłam mojemu chłopakowi na kolanach i pocałowałam go...

XVIII
Poniedziałek:
Wróciliśmy do Polski kilka godzin temu, ponieważ ciocia z Ben'em polecieli na Hawaje, a opiekę nad nami będą sprawować moi rodzice. Przez tydzień siedzimy w Warszawie, aby pozałatwiać kilka spraw związanych z wyjazdem i ponownie się spakować. Veronica i Damien w niedzielę wracają do Francji, aby przygotować się do przeprowadzki , ponieważ ciocia z wujkiem kupili im mieszkanie w centrum Warszawy. Damien chce studiować tu ze względu na wymarzone studia w pobliżu swojej kochanej dziewczyny, a Veronica przenosi się z nim, bo nie chce zostać sama w Paryżu. Wyjeżdżają nie tylko oni, ale też ja i Rosie lecimy na dalszą część wakacji do Miami do brata pana Varena,
Dla waszej informacji Varen to ojczym Rosie, ale ponieważ nigdy nie ukazało się "poznajmy bliżej Rosie" to wy tego nie wiecie.
Tak, tak, mogę dalej?
Mhm
Rosie chce odwiedzić swojego wujka, ale nie chce lecieć na drugi koniec świata sama. Dziś postanowiłyśmy wybrać się na zakupy, alby uzupełnić swoją szafę o kilka rzeczy potrzebnych do wyjazdu. Przyglądałam się pięknej czarnej sukience, która wisiała na wieszaku w końcu wzięłam ją i podeszłam do Rosie
-Patrz co dla Ciebie znalazłam- powiedziałam jej do ucha, a ona delikatnie podskoczyła
-Po pierwsze...- powiedziała odwracając się i w tym momencie zamarła wpatrując się w trzymany przeze mnie kawałek materiału. Była to czarna koronkowa sukienka bez ramiączek opiętą od pasa w górę, a od pasa w dół była rozkoloszowana. Czy wspomniałam, że była w ulubionym kolorze Rose? W jednej chwili odwiesiła białą spódniczkę i złapała za wieszak, który trzymałam w ręku.- Muszę ją przymierzyć- powiedziała biorące resztę rzeczy, które wybrała i ruszyła do przymierzalni. Po kilku chwilach wyszła ubrana w sukienkę i muszę przyznać, że wyglądała cudownie
Potem zaczęłyśmy przymierzać resztę rzeczy. Po kilku godzinach wyszłyśmy z Centrum z reklamówkami w różnych rozmiarach, w których były ubrania, buty, dodatki, a najbardziej zadowolona byłam z nowych Ray Ban'ów, które zakupiłam. Gdy wróciłam do domu wyciągnęłam z szafy moją fioletową walizkę i zaczęłam się pakować, ale po spakowaniu kilku rzeczy stwierdziłam, że mam dość.

Sobota:
Dzień przed wyjazdem poszłam do sklepu po krem z filtrem, który właśnie mi się skończył, przy okazji kupiłam też mój kochany grejpfrutowy szampon. Kiedy wracałam do domu, ktoś zasłonił mi oczy po jego miękkich dłoniach mogłam stwierdzić, że to nie był bezdomny.
Co Ty knujesz?
Ha... Ha... Ha... Piszę dalej :>
Znałam TE ręce... pomyślałam Przemek, powiedziałam "David", a przed oczami zobaczyłam... Max'a.
-A ty nie miałeś być w Hiszpanii?
-A ty nie miałaś być we Francji?
-Pierwsza się zapytałam.
-Nie tylko Ami tam pojechała, ja zostałem. Teraz ty odpowiedź
-Wróciłam w poniedziałek i wyjeżdżam jutro znowu. A dlaczego zostałeś?
-Żeby sprawdzić czy nie będzie Ci potrzebny ktoś do otarcia łez, jak David Cię opuści.
-Jesteś egoistą! To, że ty jesteś sam, nie znaczy, że ja jestem nie szczęśliwa! A teraz spadaj, muszę się skończyć pakować.
-A kiedy wracasz?
-A co Cię to interesuje?
-W sumie nic.
-Więc paa!- powiedziałam i chciałam odejść, ale on mnie przyciągnął do siebie i pocałował, szybko się odsunęłam.- Spadaj mam chłopaka!- warknęłam i szybkim krokiem odeszłam

Niedziela:
Dziś wylatujemy do Nowego Yorku, gdzie mamy spełnić 6 dni, a potem lecimy do Miami do rodziny Rosie.
Weszłyśmy w końcu na pokład samolotu i zajęłyśmy swoje miejsca.
-Nowy Yorku nadchodzimy!- powiedziała Rose, ja wysłałam właśnie ostatniego sms'a do David'a: "Odezwę się jak dolecimy do NY. Kocham i już tęsknię. M. <3"
Rose spojrzała na swój telefon, bo Damien powinien już lądować w Paryżu.
-Napisał coś?
-Nie-powiedziała stukając coś na telefonie i po chwili obie włączyłyśmy tryb samolotowy. Wzniosłyśmy się w powietrze, kochałam latać samolotem, od małego.

XIX
Poniedziałek:
Po podróży nie miałyśmy ochoty na nic. Siedziałyśmy na balkonie naszego apartamentu i piłyśmy wodę wystawiając się na słońce. Dobra w centrum miasta było to trudne, ale nam się nie uda?
-Maja, chodź idziemy gdzieś- powiedziała Rose ściągając swoje przeciwsłoneczne okulary
-Gdzie?- zapytałam podnosząc się z leżaka
-Na Times Square? I chcę zdjęcie przy Love Sculpture- uśmiechnęła się- Szkoda, że niema z nami David'a i Damien'a. Byłoby tak słodko zrobić sobie z nimi zdjęcia przy tej rzeźbie... mmm...
-Haha. Nie rozmarzaj się tak, od czegoś jest photoshop- zaśmiałam się myśląc o tym co teraz robi. Złapałam za telefon idąc w stronę pokoju i wystukałam mu wiadomość:
"Idziemy pod Love Sculpture żałuję, że Cię to nie ma. Tęsknię i kocham M. <3"
 Następnie przeszukałam moją walizkę i zdecydowałam się na:

Gdy wyszłam z pokoju Rosie czekała na mnie ubrana w czarną spódniczkę nad kolano i miętową koszulę z ćwiekami na kołnierzyku, do tego na nogach miała czarne szpilki.
-Też mam założyć szpilki?- zaśmiałam się i obróciłam, żeby wejść do pokoju
-Niee!- krzyknęła- i tak jesteś ode mnie wyższa!
-No wiem- uśmiechnęłam się i w końcu wyszłyśmy z apartamentu.

Sobota:
Właśnie wrzuciłam do walizki ostatnią parę butów i zasunęłam walizkę, dziś czekała nas podróż do Miami. Gdy po odprawie i innych takich siedziałyśmy już na swoich miejscach. Rose spojrzała na mnie
-Ej Majka, co Ci?- zapytała
-Nic- powiedziałam podnosząc wzrok nad telefonu, gdzie pisałam następną wiadomość do David'a
-Przecież widzę- powiedziała cicho
-Widziałam się z Max'em
-Kiedy? Co ten debil Ci naopowiadał?
-Przed wyjazdem, powiedział, że mogę na niego liczyć i jak już rozstanę się z David'em to mogę do niego przyjść
-Majaaa, oj nie przejmuj się tym co mówi Max, wiesz jaki on jest.
-No tak, ale podobno..
-Przestań! Mamy wakacje prawie 9 tysięcy kilometrów od niego! Nie martw się!
-Rose, łatwo Ci mówić. 9 tysięcy kilometrów jestem od David'a, tak samo jak Ty od Damien'a
Rozmowa trwała aż do lądowania z samego rana w niedzielę w Miami.

Niedziela: 
Dziś po przespaniu kilku godzin obudził mnie słodki głos kuzynki
-Wstaaaaawaaajcieee!-krzyknęła i od razu, obie z Rosie jak na zawołanie wyskoczyłyśmy z łóżek.
-No już, już- powiedziała Rose kucając przy małej
-Musisz tak krzyczeć?- uśmiechnęła się i poczochrała jej włosy- Już wstałyśmy
Zjedliśmy razem śniadanie a potem wzięłyśmy Lane na spacer i na plażę w Miami.

XX
Poniedziałek:
Zostały nam raptem 5 dni w Miami, potem niecały dzień odpoczynku i idę do nowej szkoły.  Dziwne myśli znękały mnie od wczorajszego pobytu na plaży, chciałam już wracać. Nie żeby było mi tu źle czy coś, ale po rozmowie z Max’em nie widziałam się z David’em chyba, że liczy się dwu minutowa rozmowa przez Skype’a. Obudziłam się w pokoju panował półmrok zastanawiałam się czy to przez to, że okna są zasłonięte czy przez to, że na dworze rzeczywiście było ciemno. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na zegarek 3.03 znaczy, że w Warszawie jest już 7 ileś. David był rannym ptaszkiem, więc powinien już wstać. Cieszyłam się, że moje łóżko i łóżko Rosie dzielił drobny dystans, mimo że ją widziałam nie powinnam jej obudzić rozmową z David’em. Kilkoma kliknięciami na ekran włączyłam Skype’a i rzeczywiście David był dostępny, włączyłam lampkę obok łóżka, która dawała nieco przyćmione światło. Łza popłynęła po moim policzku. Kliknęłam na przycisk, żeby zacząć rozmowę wideo, odebrał po kilku sygnałach, włożyłam słuchawkę w ucho i usłyszałam jego radosny głos
-Hej skarbie, co się dzieje?- zapytał pełen troski, która wymalowała się od razu na jego twarzy, widziałam na jego czole kilka kropli wody. Był po prysznicu i już po porannym bieganiu.
-Hej, nic się nie stało, po prostu się za tobą stęskniłam- powiedziałam i otarłam łzę z policzka- Nie widziałam cię już od tygodnia…
-A myślałem, że nie ma cię miesiąc, bardzo tęsknię- powiedział kładąc głowę na poduszce- Ale dlaczego dzwonisz o tak wczesnej porze? U ciebie przecież jest jeszcze wcześniej niż u mnie. Która godzina? -Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej
-Chwilę po trzeciej- powiedziałam z delikatnym uśmiechem
-I dlaczego nie śpisz?- zapytał patrząc z ekranu prosto na mnie
-Bo coś nie daje mi spać. Znaczy ktoś. I nie martw się nie jest to Rose, ona śpi- powiedziałam siadając powoli na łóżku
-Jak nie Rosie to kto?- zapytał unosząc brew, zsunęłam się z łóżka i wyszłam na taras, było ciepło słońce wznosiło się nad horyzontem, postanowiłam iść na spacer, na plażę.
-Poczekaj. Nie chcę budzić Rose, ubiorę się i do ciebie zadzwonię, okej?- zapytałam idąc z powrotem do pokoju
-Dobrze, czekam- powiedział i uśmiechnął się, chociaż nie tak promiennie jak na początku naszej rozmowy. Ubrałam się szybko

  Wyszłam po cichu z pokoju, a potem z domu wujka Rose. Ruszyłam w kierunku morza wyjmując telefon i łącząc się z David’em. Odebrał szybciej niż za poprzednim razem
                                                           -A więc kto?- zapytał zaciekawiony

-Max- powiedziałam cicho patrząc się przed siebie na przybliżający się ocean
-Że co?! Ten drań co złamał ci serce i zrobił dziecko innej?!- zdecydowanie uniósł głos. Zdenerwował się 
-Ej! Nie obrażaj go! Dobra zrobił wiele złego, ale nie złamał mi serca!- „Bo dalej coś do niego czuję, ale przecież ci tego nie powiem, bo jestem z tobą, a on to przeszłość” pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos- I zrobił dziecko swojej dziewczynie, która była jedną z wielu przede mną. Chodzi o to, że wpadłam na niego dzień przed moim wyjazdem do NY i…- przerwałam, bo wpadłam na kogoś- David poczekaj.- Powiedziałam i rozłączyłam się, bo jak dostrzegłam na kogo wpadłam całkiem mnie zamurowało i tego Ktosia także, bo żadna z nas się nie odezwała. 
-Emm… Wybacz, znaczy… Co Ty tu robisz Chloe?-zapytałam półszeptem, bo byłam w większym szoku niż wam się wydaje.
-Odpoczywamy- powiedziała 
-A kiedy masz zamiar przyjechać do Polski i powiedzieć Max'owi o dziecku? -zapytałam dalej zszokowana faktem, że z nią rozmawiam. 
-Jakoś w grudniu mam jechać do matki- powiedziała przewracając oczami i w tym momencie sobie coś uświadomiłam uświadomiłam
-To twoje dziecko? -zapytałam wskazując na wózek gdzie spała mała dziewczyna
-Tak, ma na imię Faith.
-Aha. Znalazłaś kogoś czy jesteś sama? -zapytałam
-Sama. A Ty?-zapytała spoglądając na zegarek
-Mam chłopaka David’a-powiedziałam- Śpieszysz się gdzieś? -zapytałam
-Nie, zastanawia mnie co robisz na drugim końcu świata o tej porze-zaśmiała się delikatnie 
-Odpoczywam z Rosie, ale ona śpi, a ja nie mogłam spać i idę na spacer. I rozmawiałam z chłopakiem.
Rozmowa toczyła się dalej spędziłyśmy trochę czasu spacerując po promenadzie nad oceanem, aż do godziny 6 kiedy to mała Faith się obudziła, bo zgłodniała i Chole poszła z nią do domu. Ja jeszcze chwilę pospacerowałam, całkiem zapominając, że miałam zadzwonić do David’a. Gdy patrzyłam na morze, przypomniałam sobie sytuację z Francji, kiedy to David zaciągnął mnie do wody i do moich łez znowu napłynęły łzy. Wróciłam nie zauważenie do domu państwa Evans, przebrałam się w piżamkę i położyłam się spać. I spałam, aż do nosa nie dotarła woń świeżo robionych gofrów przez ciocię Rosie, gdy wyszłam z łóżka i spojrzałam na zegarek była 9:30 znaczy ze w Polsce było po 13. Moja przyjaciółka była już ubrana i siedziała przy stole w jadalni, kiedy ja ruszyłam swoje ciało na dół. Po śniadaniu wzięłyśmy potrzebne nam rzeczy i ruszyłyśmy na plażę. Ponownie rozbiłyśmy z Laną swoje „obozowisko” blisko wody, żeby mieć małą cały czas na oku. Opowiedziałam Rose o „nocnych wędrówkach” i spotkaniu z naszym exwrogiem. 
Przez te tygodnie spędzone na plaży opaliłam się na piękny brązowy kolor ciekawe ile się utrzyma.


Wtorek:
Następny dzień i znowu obudziłam się w środku nocy tylko, że tym razem nie zadzwoniłam do David’a. Nie chciałam go słyszeć, chciałam spokoju i czasu, który miałam jeszcze przez te kilka dni zanim wrócę do Warszawy i zacznie się szkoła, szczególnie, że to nowa szkoła. Siedziałam na łóżku z książką na kolanach do póki moje powieki nie zrobiły się za ciężkie, żeby je utrzymać. Poszłam spać tym razem obudziłam się pierwsza niż Rose i ubrałam się w 

  Siedziałam z państwem Evans i Laną przy stolę i jedliśmy jajecznicę, kiedy to w jadalni pokazała się Rosie.

-Majka wszystkiego najlepszego. Idziemy na miasto- powiedziała i nie chciała słyszeć sprzeciwu, więc obie szybko zjadłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy na miasto, gdzie zrobiłyśmy zakupy i kupiłam sobie mega dużo case’ów na telefon. To był ostatni czas na zakupy, bo resztę tygodnia miałyśmy spędzić z Laną, bo jej rodzice wracają do pracy koniec wolnego. Ciekawe jak my wpakujemy taką ilość ciuchów do tych naszych walizek, które i tak są już zapchane zakupami z Nowego Yorku. Poza tym dorobiłam się nowych butów i kilku naprawdę ładnych ubrań. 

Wieczorem poszłyśmy do baru uczcić moje 17 urodziny, które spędziłam tylko z przyjaciółką.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz